Robert Kasperczyk: Szkoda, że utrzymaliśmy się tak szybko

Podbeskidzie Bielsko-Biała nie zdołało przerwać passy pięciu meczów bez zwycięstwa i w piątkowym meczu doznał sromotnej klęski w wyjazdowej potyczce z Górnikiem Zabrze (0:3).

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Czarna seria Podbeskidzia Bielsko-Biała wciąż trwa. Po czterech meczach bez zwycięstwa beniaminek T-Mobile Ekstraklasy doznał czwartej porażki, wysoko przegrywając w wyjazdowej potyczce z Górnikiem Zabrze. - Dostaliśmy łomot i nie ma co tutaj dużo mówić czy szukać głupich usprawiedliwień - przyznaje Robert Kasperczyk, trener bielskiej drużyny.

- Nie wytrzymaliśmy ciężaru gatunkowego tego meczu. W pewnych formacjach piłkę rywalowi wykładaliśmy sami. Trzeba powiedzieć, że w większości wypadków, także sytuacjach bramkowych, to my sami kreowaliśmy akcje Górnikowi po naszych prostych błędach. Tak nie przystoi grać na tym szczeblu rozgrywek i jest nam za to spotkanie wstyd - kiwa głową opiekun Górali.

Górale wcześnie utrzymali się w lidze i teraz są największym ligowym dawcą punktów. W meczach z bielszczanami zdobycz zanotowali m.in. ŁKS Łódź i Cracovia, które są już jedną nogą w I lidze. - Szkoda, że utrzymaliśmy się tak wcześnie. Gdybyśmy dalej grali pod presją wyniku i walczyli o byt, to pewnie ta drużyna byłaby w stanie dać z siebie coś więcej. Tymczasem odnoszę coraz częściej wrażenie, że dla co poniektórych zawodników tego zespołu ten sezon powinien się skończyć - irytuje się trener Podbeskidzia.

Z wysokiej porażki przy Roosevelta szkoleniowiec bielskiej drużyny potrafił wyciągnąć konstruktywne wnioski. - Z każdego spotkania można wyciągnąć jakieś plusy i ja też je widzę. Końcówka ligi pokazuje, że niektórych zawodników mojego zespołu przerosła ekstraklasa i że nie warto na nich stawiać w kontekście przyszłego sezonu. Dla nas to doświadczenie jest potrzebne, ale zarazem bardzo bolesne - przekonuje Kasperczyk.

- Górnik to spotkanie wygrał w pełni zasłużenie. Był na boisku zespołem lepszym i znacznie skuteczniejszym od nas. Jestem ciekaw jak ten mecz potoczyłby się gdyby Cohen wykorzystał sytuację sam na sam przy stanie 0:1, ale teraz można już tylko gdybać. Podobnie jestem ciekaw jak wyglądała kontrowersyjna sytuacja z pierwszej połowy, w której doszło do starcia bramkarza z Sylwkiem Patejukiem. Będziemy to szczegółowo analizować, ale zasadność triumfu Górnika nie podlegała żadnej dyskusji - podkreśla szkoleniowiec drużyny z Bielska-Białej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×