Ekscytująca pogoń gości - relacja z meczu Motor Lublin - Znicz Pruszków

Szybko stracony gol nie załamał pruszkowskiego zespołu, który dzięki piorunującej końcówce utrzymał status drużyny niepokonanej w rundzie wiosennej. Po meczu trenerów podzieliły opinie o wpływie arbitrów na wynik, skutkiem czego szkoleniowiec Znicza opuścił konferencję.

Motorowi udało się świetnie rozpocząć mecz i ekspresowo zadać cios. W 3. minucie Piotr Prędota z rzutu rożnego dośrodkował na głowę Daniela Koczona, który umieścił piłkę w siatce. Lublinianie starali się po raz drugi udokumentować swoją przewagę, świetną sytuację zmarnował Koczon i wkrótce rywale otrząsnęli się z uśpienia.

Znicz liczył głównie na stałe fragmenty gry oraz kontry. W 30. minucie goście nie wykorzystali błędu defensywy Motoru i zbyt długo zwlekali z oddaniem strzału. Uderzenie Kamila Tomasa zablokował Sergio Batata. W 37. minucie sędzia przerwał mecz, ponieważ za linią boczną spacerował kibic, zaś ochrona nie kwapiła się do interwencji. Mężczyzna uciął sobie pogawędkę z piłkarzem Znicza i kluczył po torze żużlowym. Gdy w jego kierunku ruszyli ochroniarze, wówczas przeskoczył przez płot na trybunę.

Tuż przed przerwą do wyrównania mógł doprowadzić Michał Kucharski, jednak jego świetną główkę efektownie obronił Mateusz Oszust. Po zmianie stron goście odważniej zaatakowali, ale przyzwoicie prezentowali się doświadczeni obrońcy Motoru. Raz za razem zażegnywali oni bezpieczeństwo po licznych wrzutkach przeciwnika.

Lubelski zespół w ogóle nie kwapił się do przejęcia inicjatywy. Spokojnie czekał na rozwój wypadków i liczył, że kilka szybkich podań przeniesie ciężar gry pod bramkę Znicza. Nie przyniosło to podwyższenia prowadzenia. Natomiast im bliżej końca meczu, tym mocniej naciskali pruszkowianie, zaś gospodarzom przytrafiało się coraz więcej pomyłek.

W ostatnich minutach Motor musiał poradzić sobie bez Marcina Popławskiego, gdyż kapitan został ukarany czerwoną kartką. To wydarzenie okazało się brzemienne w skutkach. W 89. minucie przepiękny strzał z rzutu wolnego oddał Grzegorz Wojdyga, piłka odbiła się od poprzeczki i przekroczyła linię bramkową. Dla pewności jeden z zawodników Znicza wbił ją do siatki, co lublinianie starali się wykorzystać, sugerując sędziemu, że ten był na pozycji spalonej.

Wielkie emocje przyniósł doliczony czas gry. Najpierw w olbrzymim zamieszaniu największą przytomnością wykazał Wojciech Springer i dał Zniczowi prowadzenie. Chwilę później w polu karnym gości bez pardonu przewrócony został Migalewski, lecz arbiter pozostał niewzruszony i wkrótce zakończył rywalizację.

Po meczu powiedzieli:

Mariusz Pawlak (trener Znicza): Przyjechaliśmy 15 minut po rozpoczęciu meczu. Powiedziałem to w przerwie swoim zawodnikom. Przez rozkojarzenie w 3. minucie straciliśmy bramkę, co wcześniej nam się nie zdarzało. To my mieliśmy ułożyć grę po swojemu. Mieliśmy pięć sytuacji, ale nasza skuteczność jest, jaka jest. Nasza silna broń to stałe fragmenty i wykorzystaliśmy to w ostatnich minutach. Miałem w składzie dziesięciu młodzieżowców, a czterech grało w podstawowej jedenastce. Myślę, że był to dobry ruch.

Grzegorz Wojdyga (obrońca, strzelec bramki dla Znicza): Graliśmy do końca, mieliśmy przewagę i ją wykorzystaliśmy. Na tym polega piękno piłki, że można z beznadziejnego stanu wyciągnąć na 2:1. Sędzia boczny powiedział, że piłka przy rzucie wolnym bezpośrednio przekroczyła linię, dlatego nie było mowy o spalonym. Cieszę się, że potrafiliśmy się podnieść.

Mariusz Zawodziński (pomocnik Znicza): Motor podyktował nam trudne warunki. Szybko straciliśmy bramkę, ale walczyliśmy do końca i zdobyliśmy trzy punkty. Wydaje mi się, że przy rzucie wolnym piłka od razu przekroczyła linię bramkową. Jesteśmy bardzo zadowoleni.

Modest Boguszewski (trener Motoru): Dobrze zaczęliśmy ten mecz i później mieliśmy jeszcze dwie-trzy sytuacje. Wszystko zaczęło źle układać się w drugiej połowie. Zmiany nie okazały się dobre. Na domiar złego czerwoną kartkę dostał Popławski, tak że musieliśmy się bronić, co goście wykorzystali. Sędzia pozwalał na bardzo dużo przeciwko nam. Był dwunastym zawodnikiem Znicza. Ci arbitrzy sędziowali kiedyś nasz mecz z Wisłą Płock i było tak samo źle.
Marcin Popławski (pomocnik, kapitan Motoru):

Jak nie idzie, to nie idzie... Czerwona kartka dla mnie była niezrozumiała. Feralnie straciliśmy dwie bramki. W tej rundzie raz podnosimy się, a raz upadamy... Nie wiem, co dzieje się z nami, bo przy stanie 1:0 powinniśmy spokojnie grać piłką, a wybijaliśmy ją i graliśmy nerwowo.

Motor Lublin - Znicz Pruszków 1:2 (1:0)
1:0 - Koczon 3'
1:1 - Wojdyga 89'
1:2 - Springer 90+2'

Składy:

Motor: Oszust - Kursa, Karwan, Ptaszyński, Falisiewicz - Szpak (69' Perin), Popławski, Batata (74' Niżnik), Prędota - Migalewski, Koczon.

Znicz: Misztal - Wojdyga, Makowski (86' Mińkowski), Jędrych, Kucharski - Kopciński, Zawodziński, Januszewski, Jędrzejczyk, Tomas (61' Rackiewicz) - Kraska (76' Springer).

Żółte kartki: Migalewski, Popławski (Motor).

Czerwona kartka: Popławski /85' za drugą żółtą/ (Motor).

Sędzia: Leszek Gawron (Mielec).

Widzów: 1000.

Źródło artykułu: