Włoski reżim w angielskiej reprezentacji

Nowy selekcjoner reprezentacji Anglii, Fabio Capello, od pierwszego spotkania z nowymi podopiecznymi wziął się ostro do roboty. Zero odwiedzin w trakcie zgrupowania, zero PlayStation, a także koniec z chodzeniem w... "japonkach"! Trzeba pokazać tym gwiazdorom, kto tu rządzi - postawił sobie chyba za cel włoski szkoleniowiec.

W tym artykule dowiesz się o:

W niedzielę były trener Milanu i Realu Madryt po raz pierwszy spotkał się z kadrowiczami i przedstawił im swoje wizje. W poniedziałek zaś odbył się pierwszy trening Anglików pod wodzą nowego szkoleniowca. W środowy wieczór na Wembley Capello zadebiutuje w nowej roli w towarzyskim spotkaniu ze Szwajcarią.

Tymczasem brytyjska prasa ujawniła szereg surowych zasad, które Capello wprowadził do reprezentacji Synów Albionu. Don Fabio chce nauczyć rozkapryszonych piłkarzy szacunku i punktualności. Zakaz przyjmowania gości w hotelu (włączając w to przyjaciół oraz własnych agentów), obowiązek jedzenia przy tym samym stole, elegancki ubiór, zakaz używania telefonów komórkowych w miejscach publicznych, zakaz chodzenia wokół w tzw. "japonkach", koniec z grą na PlayStation, a przede wszystkim punktualne stawianie się na wszystkich spotkaniach - to filary nowego savoir-vivre'u.

Pojawiły się także informacje, jakoby Włoch nakazał zawodnikom wołać do siebie po nazwisku! - Piłkarze mogą mówić do siebie jak chcą, ale muszą się nawzajem szanować, bo każdy ma tu rolę do odegrania - dementuje jednak kwestie dotyczące zwracania się do siebie Capello, który na łamach Sky Sports News wyjaśnia sens nowych reguł.

- Wprowadziłem je, ponieważ jesteśmy razem tylko przez trzy dni, w czasie których musimy ściśle trzymać się obranej drogi. Jeśli zasady zostaną złamane, będziemy musieli przeanalizować sytuację i podjąć stosowne działania - mówi dyktator rodem z Italii, jak kiedyś nazwał go bramkarz Juventusu Turyn, Gianluigi Buffon. - Jeśli ludzie są zdumieni takimi zasadami, to znaczy, że prawdopodobnie sami ich nie przestrzegają - dodaje.

Co na to sami zawodnicy? No właśnie, o dziwo, nie protestują! Z entuzjazmem wypowiadają się o nowym opiekunie. - To wszystko wygląda trochę tak, jak pierwszy dzień w szkole. Ale w pełni respektujemy zmiany - przyznaje Rio Ferdinand. - Kiedy spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy, wydawało mi się, że co trzecie słowo, które wypowiadał, to było ?zwycięzca?. Ani razu nie wspomniał o indywidualności, wszystko było o wspólnym wygrywaniu. Każdy element, który wdrażał w trening, był lepszy, niż sądziłem, że w ogóle może być! - ujawnia zaś Steven Gerrard, który w meczu ze Szwajcarią będzie pełni rolę kapitana.

Mimo wszystko angielskich bohaterów futbolu czeka niemała przeprawa ze słynącym z nieugiętości i surowości Włochem. Ale jeśli jego zabiegi zdołają uleczyć angielską reprezentację, która wciąż nie może pogodzić się z brakiem awansu do EURO 2008, to wszystkim wyjdzie to na dobre. Z Galacticos w Realu Madryt mu się to udało i oby tym razem było podobnie, bo inaczej wyspiarski naród nigdy nie zapomni "makaroniarzowi" tych bagatela 6,5 milionów funtów rocznie...

Komentarze (0)