Dariusz Sztylka w Śląsku Wrocław jest od przerwy zimowej sezonu 2000/2001. Do WKS-u trafił z Polaru Wrocław. W zielono-biało-czerwonych barwach zadebiutował 10 marca 2001 roku w wyjazdowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Zawodnik był lubiany przez kolegów i został kapitanem zespołu. Całkiem niedawno opaskę przekazał Sebastianowi Mili. W drużynie z Wrocławia ma ponad 250 występów. Tych mogłoby być więcej, gdyby nie kontuzje, które doskwierały zawodnikowi - między listopadem 2008 a październikiem 2009 roku nie zagrał w ani jednym spotkaniu z powodu poważnej kontuzji. W ciągu swojej kariery w Śląsku zdobył też kilkanaście bramek. W niedzielę ze swoim ukochanym klubem świętował mistrzostwo Polski.
- W III lidze trzeba było kopać, nie obrażając stadionów czy zespołów, ale pamiętam mecz, gdzie przebieraliśmy się w szkole, graliśmy na boisku szkolnym, a teraz zdobywamy mistrzostwo Polski na Reymonta na Wiśle. To fantastyczna sprawa. Na pewno koło się zamyka. To niesamowite, do tej pory jeszcze nie dociera to do nas, co zrobiliśmy - mówił tuż po zakończeniu spotkania w Krakowie.
Jego Śląsk w niedzielę wygrał 1:0 w Krakowie z Wisłą i wywalczył tytuł najlepszej drużyny w kraju. - To był bardzo, bardzo ciężki mecz. Dużo ludzi pisało, że Wisła nie potraktuje tego spotkania poważnie, a podeszła na sto procent zmobilizowana, w najlepszym składzie. Na pewno udowodniliśmy całej Polsce, że zasługujemy na tego mistrza - mówi piłkarz.
- Jeden z piłkarzy Wisły miał w końcówce taką sytuację... Jakby trafił w piłkę byłoby bardzo ciężko. Te gole co traciliśmy z Podbeskidziem czy Widzewem, to teraz szczęście do nas się uśmiechnęło. Z nim zawsze musi być na zero - dodał.
Czy Sztylce dane będzie ze Śląskiem wywalczyć jeszcze jakieś trofeum, czy też buty piłkarskie zawiesi on już na kołku?