Szarża lewego obrońcy Piasta Gliwice z 79. minuty spotkania z Kolejarzem Stróże przyniosła niebiesko-czerwonym bramkę na 2:0 po trafieniu Wojciecha Kędziora, który dostał znakomite podanie od swojego kolegi z drużyny. - Myślę, że już wcześniej w kilku meczach próbowałem podłączać się do akcji ofensywnych i dogrywać te piłki. Zaowocowało to w spotkaniu z Kolejarzem Stróże i mogę się tylko cieszyć - powiedział Mateusz Bodzioch, obrońca Piasta, który swoją akcją wypracował idealną sytuację "Kędiemu".
Z kadry meczowej wypadł Gediminas Paulauskas, który nabawił się kontuzji. W jego miejsce do pierwszego składu wskoczył właśnie Bodzioch i meczem z podopiecznymi Przemysława Cecherza pokazał, że gra od pierwszej minuty mu się należy. - Ja po prostu czekam na swoją szansę. Trener decyduje o tym kto gra, a kto siada na ławce rezerwowych. Teraz ja występuję i robię wszystko, żeby wykorzystać tę szansę - podkreślił syn Janusza Bodziocha, menadżera zespołu.
Wygrana z Kolejarzem przybliżyła znacząco drużynę prowadzoną przez Marcina Brosza do awansu do ekstraklasy. Można powiedzieć, że promocję gliwiczanie mają praktycznie na wyciągnięcie ręki. - My nie patrzymy na to w taki sposób, że awans mamy na wyciągnięcie ręki. Musimy koncentrować się na każdym kolejnym meczu i zdobywać w nim komplet punktów - stwierdził 21-letni zawodnik.
12 maja (w dniu meczu ze stróżanami) urodziny obchodził ojciec Mateusza Bodziocha - Janusz Bodzioch. Nie mógł on wymarzyć sobie chyba lepszego prezentu niż dobry występ syna i zwycięstwo niebiesko-czerwonych. - Zawsze mógł sobie wymarzyć lepszy prezent, ale myślę, że było dobrze i nie może narzekać - zakończył urodzony w Gliwicach piłkarz.