Do jednej bramki - relacja z meczu Stal Stalowa Wola - Resovia Rzeszów

Derby Podkarpacia dla Resovii. Rzeszowianie wygrali łatwo w Stalowej Woli ze Stalą. Gospodarze na boisku praktycznie nie istnieli. Mieli jednak aż cztery wyborne okazje, ale ich nie wykorzystali.

Od początku spotkania przewagę osiągnęli zawodnicy z Rzeszowa. Piłkarze Resovii dominowali nad gospodarzami i co chwilę stwarzali sobie okazje bramkowe. W 4. minucie Tomasz Ciećko uderzył mocno z dystansu i golkiper Stalówki Bartłomiej Dydo z trudem wybronił piłkę. Goście nie rezygnowali i nadal atakowali. Stwarzali sobie co chwilę groźne okazje bramkowe. W końcu w 20. minucie zawodów Resovia trafiła do siatki gospodarzy. Kolejny błąd obrony Stali wykorzystał Andrij Nykanowycz, któremu dobrze dograł David Kwiek. 

Kolejne minuty do nadal przewaga Resovii. Stalowcy nie stwarzali sobie klarownych okazji. Co prawda mieli stałe fragmenty gry, ale zagrażały one bramce strzeżonej przez Marcina Pietrykę. Wyborną okazję w doliczonym czasie gry zmarnował jednak Wojciech Białek, który z 3. metrów przestrzelił szczupakiem. Świetnie do napastnika zielono-czarnych dograł Michał Kachniarz. - Gospodarze właściwie nie stwarzali sobie sytuacji sami. Jedyna to ta składa akcja z końcówki pierwszej połowy - stwierdził po zawodach opiekun Resovii Marcin Jałocha.

Szkoleniowiec ekipy z hutniczego miasta w przerwie dokonał dwóch zmian i gra gospodarzy uległa nieznacznej poprawie. Rzeszowianie kontrolowali przebieg meczu, ale nie atakowali już z takim animuszem jak do przerwy. W 61. minucie Białek po raz kolejny stanął przed szansą na zdobycie gola. Chybił jednak z kilku metrów, mimo że miał przed sobą pustą bramkę. Kilka minut później Stalowcy stanęli przed szansą na wyrównującego gola. W polu karnym piłkę otrzymał Daniel Radawiec, ale trafił tylko w słupek.

Sprawdziło się w tym momencie piłkarskie porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Piłkę z głębi pola otrzymał Sebastian Hajduk, który wykorzystał nieporozumienie Bartłomieja Dydy i Tomasza Lewandowskiego i zdobył drugą bramkę. W 79. minucie gospodarze po raz drugi trafili w słupek, a kolejnej okazji na gola nie wykorzystał Białek. Pod koniec zawodów doszło do kuriozalnej sytuacji. Po rzucie rożnym piłkę przed polem karnym otrzymał Michał Chrabąszcz. Obrońca Resovii uderzył mocno i trafił do siatki. Arbiter nie uznał gola odgwizdując spalonego. - Sędzia powiedział mi, że Tomek Ciećko absorbował bramkarza. Mój zawodnik potwierdził to, więc decyzja arbitra była dobra. Aczkolwiek gdyby było to trafienie na 1:0 czy 3:2 to moja reakcja była by pewnie inna - dodał Jałocha.

Trenerzy po meczu:

Marcin Jałocha (Resovia Rzeszów): Spotkanie było dobrym widowiskiem z obu stron. Mecz był przyjemny dla oka. Byliśmy skoncentrowani od początku do końca. Graliśmy swoje przez całe zawody. Ta potyczka pod względem taktycznym i fizycznym była dla nas dobra. Mogliśmy wygrać znacznie wyżej. Nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele. Byliśmy po prostu lepsi.

Mirosław Kalita (Stal Stalowa Wola): Resovia zagrała dobry mecz. Był to najlepszy zespół, z jakim graliśmy na wiosnę. Byliśmy słabo dysponowani w tym pojedynku. Dodatkowo zmarnowaliśmy kilka bardzo klarownych sytuacji bramkowych. Niewątpliwie przegraliśmy ten mecz zasłużenie.

Stal Stalowa Wola - Resovia Rzeszów 0:2 (0:1)
0:1 - Nikanowycz 20'
0:2 - Hajduk 69'

Składy:

Stal: Dydo – Demusiak (46' Piątkowski), Żmuda, Lewandowski, Czarny, Cebula, Radawiec, Kachniarz, Widz (46' Horajecki), Białek, Fabianowski (60' Gęśla).

Resovia: Pietryka - Chrabąszcz, Bogacz, Domoń, Sulkowski, Ogrodnik, Nikanowycz, Juszkiewicz (70' Frankiewicz), Kwiek, Ciećko (90' +1 Góra), Hajduk.

Żółte kartki: Radawiec (Stal) oraz Kwiek, Nikanowycz, Frankiewicz (Resovia)

Sędzia: Jacek Kikolski (Płock).

Widzów: 900.

Źródło artykułu: