Peszko dla SportoweFakty.pl: Nie boimy się Szwajcarów!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piłkarze Lecha bardzo starannie przygotowują się do pucharowej rywalizacji z Grasshoppers Zurych. Pierwsze spotkanie zostanie rozegrane już w czwartek w Poznaniu, natomiast rewanż dwa tygodnie później w Szwajcarii. Stawką tego dwumeczu jest awans do 1. rundy Pucharu UEFA.

Potyczka ze Szwajcarami, to już ostatnia przeszkoda Lecha przed właściwą fazą Pucharu UEFA. Wcześniej poznaniacy bez najmniejszych problemów uporali się z Chazarem Lenkoran. Triumfowali w obu meczach. 1:0 na wyjeździe i aż 4:1 przed własną publicznością. Teraz rywal jest dużo mocniejszy, choć zdaniem piłkarzy poznańskiego zdecydowanie "w ich zasięgu".

- Spokojnie przygotowujemy się do czwartkowego meczu - mówi pomocnik Sławomir Peszko. - Jesteśmy maksymalnie zmobilizowani i skoncentrowani. Interesuje nas tylko zwycięstwo i awans do kolejnej rundy Pucharu UEFA. Grasshoppers, to rywal uznany, ale jak najbardziej w naszym zasięgu. Nie ma mowy, żebyśmy się go przestraszyli. Szwajcarzy grają trójką obrońców, dlatego trzeba to wykorzystać. Musimy grać szybko i pomysłowo.

Piłkarz Lecha jest przekonany, że swój udział w awansie do kolejnej rundy Pucharu UEFA będzie miała poznańska publiczność: - Zawsze możemy na nich liczyć i na pewno nie zawiodą nas także w czwartek. Nie da się ukryć, że kibice są naszym dwunastym zawodnikiem. Przy takiej atmosferze gra się dużo lepiej i łatwiej. Ja mogę wszystkich zapewnić, że damy z siebie wszystko, bowiem doskonale wiemy, że poznańska publiczność mocno na nas liczy.

Kibiców na pewno zastanawia czy w głowach poznańskich zawodników tkwi jeszcze niespodziewana piątkowa porażka z PGE GKS Bełchatów na inaugurację ligowych rozgrywek. - Staramy się już o tym nie myśleć. Wiemy co zrobiliśmy źle i w kolejnych spotkaniach będziemy chcieli uniknąć podobnych błędów. Na pewno nasza sytuacja byłaby gorsza, gdybyśmy przegrali po fatalnej grze. Tak jednak nie było. Wydaje się, że graliśmy nieźle, ale przegraliśmy na własne życzenie - kończy Sławomir Peszko.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)