Bramkarski deficyt w Sandecji Nowy Sącz

Po zakończeniu współpracy z Mariuszem Różalskim oraz Gerardem Bieszczadem, sądecka drużyna pozostała tylko z jednym bramkarzem. Dotychczas nie znaleziono w Sandecji rozwiązania tego problemu.

W pierwszym tygodniu treningów, na testach pojawiło się dwóch piłkarzy chcących zając miejsce w bramce Sandecji. Byli to Krzysztof Stodoła oraz Robert Widawski, ale żaden z nich nie zachwycił sztabu szkoleniowego. - Stodoła to doświadczony zawodnik, ale nie prezentuje poziomu, jakiego oczekujemy od kandydata do gry w naszej drużynie. Poza tym szukamy młodzieżowca, a on przecież tego kryterium nie spełnia. Widawski natomiast, wiekiem nam odpowiada, aczkolwiek umiejętności na pierwszą ligę ma jeszcze za małe. Dobrze radził sobie na niższych szczeblach rozgrywek, ale to nie wystarczy - wyjaśnił Stanisław Bodziony, trener bramkarzy.

Sytuacja kadrowa w kontekście obsadzenia tej pozycji nie wygląda ciekawie, bowiem Sandecja pozostała obecnie tylko z jednym zawodnikiem między słupkami. Jest to 24-letni Paweł Zwoliński, który dotychczas nie cieszył się uznaniem szkoleniowców. - Paweł gra w naszym klubie od dawna, jest wychowankiem i walczy o swoją pozycję w drużynie. To solidny zawodnik, nie można odmówić mu ambicji i zaangażowania, jednak nie wiem czy jest w stanie osiągnąć dyspozycję, aby zostać podstawowym bramkarzem. Dotychczas był numerem trzy, być może teraz będzie tym drugim, nic nie jest jeszcze przesądzone. Na pewno otrzyma swoją szansę, a zobaczymy co z tego wyniknie - powiedział członek sztabu szkoleniowego, po czym odniósł się do sytuacji Artura Świerada. Urodzony w 1994 roku zawodnik został włączony do składu pierwszej drużyny na potrzeby treningu. - To młody chłopak, z wielkim sercem do gry, ale jego największym mankamentem jest wzrost. Ma umiejętności, co potwierdzają powołania do kadry Małopolski, lecz warunków fizycznych nie da się nadrobić - dodał.

Uważany za legendę Sandecji były piłkarz, a obecnie trener bramkarzy skomentował także kwestię przymiarek personalnych do gry w biało-czarnych barwach. - Temat Tomasza Ptaka jest już raczej zamknięty, gdyż rozpoczął przygotowania ze Stomilem Olsztyn i pewnie tam zakotwiczy na najbliższy sezon. Pojawiła się natomiast opcja sprowadzenia Dawida Pietrzkiewicza grającego ostatnio w czeskim Baniku Ostrava, ale na razie trwają rozmowy i zobaczymy co z tego wyjdzie. Najwyższy czas, aby sytuacja z bramkarzami się ustabilizowała, bo taka niepewność nie pomaga nam w przygotowaniach do rozgrywek. Do końca tygodnia wszystko powinno być już jasne - zdradził Bodziony, który bramki sądeckiej drużyny strzegł nieprzerwanie przez ponad piętnaście lat.

Jedyny obecnie pretendent do funkcji podstawowego bramkarza swoją sytuację ocenia z dużym dystansem, nie ulegając emocjom. - Żartobliwie mówiąc, kandydatem do miejsca w sądeckiej bramce jestem od zawsze, ale z grą bywało różnie. Staram się, daje od siebie tak dużo, jak tylko mogę, ale decyzje należą do sztabu szkoleniowego. Przyjmuje je z pokorą, bo patrzę na to realnie. Wiem co potrafię, znam swoje miejsce w szeregu, choć na pewno się nie poddaje. Skoro trener Araszkiewicz umieścił mnie na liście zawodników pozostających w klubie, to znaczy, że chyba mogę być przydatny drużynie. Jednak moja umowa z klubem powoli dobiega końca, rozmów żadnych nie było, także ciężko przewidzieć co się wydarzy. Okres przygotowawczy dopiero niedawno się zaczął, jest jeszcze kilka sparingów do rozegrania i zobaczymy co będzie - wytłumaczył Paweł Zwoliński.

Bardziej krytyczny wychowanek Sandecji był przy ocenie swojej gry w sparingu z Partizanem Bardejov. - Swój występ uważam za niezbyt udany. Rozmiary porażki mogły być mniejsze, a ja powinienem się bardziej wykazać przy dwóch straconych bramkach. Nie ma powodów, aby się podłamywać, bo to dopiero początek pracy przed sezonem - dodał bramkarz.

Komentarze (0)