Cel jest jasny: gramy o utrzymanie - rozmowa z trenerem Pogoni Szczecin Arturem Skowronkiem

- Nie mam nic do stracenia, ale jedziemy na jednym wózku i najważniejszy jest klub. Nie patrzę na ten sezon przez pryzmat swojego debiutu w ekstraklasie - mówi trener Pogoni Szczecin Artur Skowronek.

Maciej Kmita: Za Pogonią pierwszy obóz przygotowawczy. Jak Pan ocenia 9 dni pracy w Gniewinie?

Artur Skowronek:  Dużo pozytywów można wyciągnąć z tego czasu. Chłopcy mieli zaaplikowane duże obciążenia i każdy zaadaptował się do wysiłku na wysokich parametrach. Dlatego w kończących zgrupowanie sparingach z Piastem Gliwice (2:4 - przyp. red.) i Gryfem Słupsk (4:0) nie można mówić o świeżości i było to widoczne. Wynik meczu z Piastem nieco zamazał pełny obraz spotkania, bo zadecydowały o nim głupie, indywidualne błędy w obronie. Gryf zmusił nas do długiego utrzymywania się przy piłce i kontruowania gry. Wypracowaliśmy sobie dogodne okazje i cztery wykorzystaliśmy. Z Piastem też dochodziliśmy do sytucji, mieliśmy trzy, cztery setki, ale nie trafiliśmy. Nie panikuję jednak, Piast jest na innym etapie przygotowań, zaczął 10 dni po nas i ta różnica musiała być widoczna. Liczę na to, że odbijemy się od tego zmęczenia i trafimy na super kompensację na ligę.

Miał Pan okazję trochę bliżej poznać drużynę. Czy wyobrażenie, które miał Pan wcześniej, trochę się zmieniło po przebywaniu ze sobą 24 godziny na dobę?

- Jesli chodzi o sprawy boiskowe, to nic mnie zaskoczyło, bo potwierdziły się zarówno zalety tej drużyny i braki, nad którymi ciężko pracujemy. Trudno pracować nad taktyką na tym etapie przygotowań, ale nie uciekliśmy od tego i uważam, że idziemy w dobrym kierunku z poprawą tych elementów.

W Pogoni ma pan do dyspozycji grupę bardzo doświadczonych zawodników, podczas gdy w Ruchu Radzionków pracował głównie z młodymi piłkarzami. Jak się pan odnajduje w tych nowych okolicznościach?

- Nie ma co porównywać nawet Ruchu do Pogoni, z wielu względów. Potencjał Pogoni jest naprawdę duży i moim zadaniem jest jego wykorzystanie w lidze. W Pogoni jest ogromny potencjał ofensywny i nad nim będziemy pracować w najbliższym czasie. Uciekały nam natomiast sprawy w defensywie i jeśli chodzi o taktykę w Gniewinie, skupialiśmy się na zachowaniu po stracie piłki i kiedy trzeba ją odebrać rywalowi.

Szybko z Gniewina wyjechał bułgarski lewy obrońca Rumen Trifonow. Co z nim?

- Nie ma go i nie będzie go z nami. Nie wkomponował się w wizję naszej gry.

Za to w końcu zakontraktowany został Maciej Dąbrowski. On powinien być realnym wzmocnieniem defensywy.

- Też tak uważam. W sparingu z Gryfem potwierdził, że dobrze czyta grę i potrafi rozprowadzić piłkę.

Bracia Conew zostają w Pogoni?

- To jest melodia przyszłości. Jeżeli z nami zostaną, to mówiąc kolokwialnie, "do obróbki".

Wcześniej z Gniewina wyjechał Adam Frączczak. Na ile poważny jest jego uraz?

- Nie jest to na szczęscie poważna kontuzja. USG pokazało, że jego kolano jest całe. Trochę naciągnięty jest mięsień dwugłowy i Adam potrzebował trochę luzu. Mam nadzieję, że od poniedziałku wejdzie w cykl treningowy z zespołem.

Przed startem sezonu ktoś jeszcze dołączy do pana drużyny?

- Ktoś na lewą obronę.

Polak, obcokrajowiec?

- Chcę, żeby to był Polak.

O co Pogoń będzie grała w nowym sezonie?

- Cel jest jasny: gramy o utrzymanie. Będziemy dążyć do tego, by jak najszybciej to osiągnąć. Chcemy też pokazać, że mamy swój styl pracy na boisku. Robimy wszystko, by trening przełożył się na mecze ligowe, żeby powtarzalność naszych zachowań była widoczna.

Dla Pana to też ważny moment, bo już po roku pracy zadebiutuje pan w ekstraklasie.

- Nie mam nic do stracenia, ale wszyscy jedziemy na jednym wózku i najważniejszy jest cel klubu. Nie patrzę na ten sezon przez pryzmat swojego debiutu.

Pana poprzedni klub Ruch Radzionków wycofał się z rozgrywek. Spodziewał się pan takiego scenariusza, patrząc na to, co działo się w Cidrach w ostatnim czasie?

- To bardzo, bardzo przykra sprawa. Mnie dotyka to mocniej, bo Ruch jest bliski memu sercu. Cień nadziei, że to się poukłada, był, ale widocznie sprawy zaszły tak daleko, że się nie udało. Za mocno jednak szanuję Ruch i ludzi z nim związanych, by mówić o tej sytuacji coś więcej.

Komentarze (0)