Zimny prysznic się przydał - rozmowa z Markiem Zieńczukiem, pomocnikiem Ruchu Chorzów

W meczu z Metalurgiem Skopje Marek Zieńczuk, przy stanie 0:0, nie wykorzystał rzutu karnego. Ostatecznie Ruch wygrał ten pojedynek 3:1.

Michał Piegza
Michał Piegza

Michał Piegza: Niewiele brakowało, a głównym winowajcą, w przypadku porażki z Metalurgiem Skopje, kibice obwołaliby Marka Zieńczuka. W 41. minucie nie wykorzystał pan rzutu karnego. Gdyby piłka odbiła się kilka centymetrów bliżej to zapewne padłby gol.

Marek Zieńczuk: Chciałem uderzać w swój lewy róg. Niestety trafiłem w słupek. Piłka nawet się nieźle odbiła, bo dopadł do niej Arek Piech, ale mając dobrą sytuację, ale mało miejsca przestrzelił.

Obserwując przebieg meczu wydawało się, że gdy strzelicie gola to rywal was już nie doścignie.

- I tak by było. Gdybyśmy już wtedy strzelili gola, to na pewno później byłoby nam łatwiej. A tak to musieliśmy się trochę nadenerwować, bo rywale niespodziewanie zdobyli bramkę. Widać zimny prysznic był nam potrzebny. Po stracie gola zaczęliśmy sobie stwarzać więcej sytuacji i w efekcie zdobyliśmy trzy gole. Podkreślam, że gdyby szybciej padł dla nas pierwszy gol to wynik byłby wyższy.

Do kolejnego karnego nie będzie się pan bał podejść?

- Nie mam z tym problemu. Nawet najlepsi nie strzelają rzutów karnych. Ważne, że wynik się dobrze dla nas skończył. Wykonywałem jedenastki w spotkaniach o dużo większą stawkę i byłem skuteczny. Tak czasem bywa, że się przestrzeli. Ważne żeby się tym nie załamywać. Może jak nie strzelę trzech jedenastek pod rząd, to się zastanowię nad rezygnacją z wykonywania tego elementu.

Kto był wyznaczony do wykonywania karnego w meczu z Metalurgiem?

- Ja miałem strzelać w pierwszej kolejności. Wszyscy moi konkurenci z poprzedniego sezonu się wykruszyli. W Ruchu nie ma już Wojtka Grzyba, Pawła Abbotta i Rafała Grodzickiego. Nie było chyba innego wyboru.

Trenował pan ostatnio wykonywanie rzutów karnych?

- Ten element gry ciężko jest wytrenować. To trochę nerwów, trochę techniki i odrobina, mimo wszystko, loterii. Prawdę mówiąc, to wolę ćwiczyć wykonywanie rzutów wolnych, bo tutaj jest większe pole do popisu.

Wróćmy jeszcze do sytuacji po stracie bramki. Jak pan zareagował, gdy nastawieni na defensywę rywale niespodziewanie strzelili wam gola?

- Była to przede wszystkim sportowa złość. Zdawałem sobie sprawę, że w przypadku porażki wszyscy będą mi wypominali niewykorzystany rzut karny. Trzeba było coś zrobić, aby zmobilizować zespół do lepszej gry. Najgorsze co można w takiej sytuacji zrobić to spuścić głowy i się poddać. Dobrze zareagowaliśmy, bo później strzeliliśmy trzy gole. Przełomowym momentem był gol na 1:1, który nas odblokował.

Wcześniej znaliście rywali z opowiadań trenera i obserwacji ich meczów. W czwartek mogliście poznać przeciwnika z bliska. Teraz przed wami mecz rewanżowy. Jaki widzi pan scenariusz na pojedynek w Macedonii?

- Przede wszystkim w rewanżu musimy wybić im wszystkie atuty i grać swoje. A od taktyki jest trener. Nie chcę wchodzić mu w paradę. Na pewno będzie wiedział jak nas ustawić taktycznie na boisku, a my będziemy od wykonywania powierzonych nam zadań.

Metalurg Skopje czymś was zaskoczył? Nie jest to chyba trudny przeciwnik dla Ruchu, mimo początkowych problemów?
- Metalurg to dobry przeciwnik na przetarcie się przed ligą i dalszymi rozgrywkami pucharowymi. Jesteśmy świadomi, że skala trudności będzie z każdym meczem rosła.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×