Autobusu w Macedonii nie postawimy - rozmowa z Arkadiuszem Piechem, napastnikiem Ruchu Chorzów

Arkadiusz Piech w wygranym przez Ruch Chorzów meczu z Metalurgiem Skopje 3:1 strzelił dwa gole. Mimo niskiego wzrostu, napastnik Niebieskich do siatki trafiał głową.

Michał Piegza: W sparingach goli pan nie strzelał, każdy się zastanawiał co będzie z Arkadiuszem Piechem, a tymczasem w meczu z Metalurgiem Skopje zdobył pan niezwykle ważne gole, które odmieniły wynik tego spotkania.

Arkadiusz Piech: Nie strzelałem w sparingach, ale ważne że w meczu o stawkę odblokowałem się. To był dopiero pierwszy mecz. Przecież jeszcze niedawno ciężko trenowaliśmy. Fizycznie czuję się dobrze, ale wiem, że do optymalnej formy jeszcze sporo mi brakuje.

Bramek mogło być więcej. W pierwszej połowie pana kolejny strzał głową obronił bramkarz Metalurga. Przy rzucie karnym doszedł pan do odbitej od słupka piłki, ale przestrzelił pan.

- Mogliśmy rozwiązać worek z bramkami już w pierwszej połowie, ale się nie udało. Miałem okazję po wspomnianym strzale głową. Nie przejmowałem się niewykorzystanymi sytuacjami. Pomyślałem, że za chwilę będzie kolejna okazja bramkowa. I tak było.

Kolejny raz potwierdził pan, że mimo niskiego wzrostu, gry głową wielu się powinno uczyć właśnie od pana.

- Już bez przesady. Mniejsi ode mnie głową strzelali gole. Mogłem nawet ustrzelić hat-tricka z głowy, bo okazje miałem. Zawsze przy wrzutkach staram się wchodzić w tempo i często dochodzę do sytuacji.

Jak zareagował pan na straconego gola. Nic nie wskazywało, że szczególnie po przerwie Metalurg Skopje może wam zagrozić. Jeden przerzut piłki, błąd obrony i było nerwowo.

- Po straconym golu miałem nadzieję, że sytuacja nas zmobilizuje do lepszej gry i ruszymy na Metalurg bardziej zdecydowanie. Ostatecznie zdobyliśmy trzy gole i mamy sporą zaliczkę przed rewanżem. Na pewno żałować należy niewykorzystanych sytuacji z pierwszej połowy.

Można odnieść wrażenie, że gdyby nie strata gola to może byście wygrali 1:0. Ale 3:1 jest chyba cenniejsze.

- Czasami trzeba dostać jakiś strzał, żeby iść do przodu. Stracona bramka nas zmobilizowała. Początkowo po przerwie trochę przysnęliśmy, bo rywale prowadzili grę. Ale obudziliśmy się w porę, wyprowadziliśmy skuteczne akcje i w końcu dopięliśmy swego.

3:1 to wystarczająca zaliczka przed rewanżem na boisku Metalurga? Kilka miesięcy temu w pucharowej rywalizacji z Wisłą Kraków taka wygrana okazała się niewystarczająca. Wówczas dalej przeszliście dopiero po rzutach karnych.

- Polecimy do Macedonii mimo wszystko z niezłą zaliczką. Na pewno szkoda straconej bramki. Przede wszystkim nie możemy tam pozwolić rywalowi rozwinąć skrzydeł. Pod żadnym pozorem nie możemy tam przegrać meczu. Poznaliśmy już lepiej rywali, a oni nas. W rewanżu na pewno będzie mniej niewiadomych. Jesteśmy świadomi, że będzie tam gorąco, ale nie ma co narzekać.

Ale na remis chyba tam grać nie zamierzacie? Wiadomo jak się mogą kończyć takie próby.

- Na pewno nie możemy tam pojechać i zaparkować w bramce przysłowiowego autobusu. Trzeba atakować i zdobyć gola. Wiadomo, trafienie na wyjeździe wiele daje przyjezdnym.

Na trybunach w meczu z Metalurgiem obecny był były trener Ruchu Chorzów, a obecny selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik. Dwa zdobyte gola na oczach najważniejszego szkoleniowca w kraju, w pucharowym meczu mogą robić wrażenie.

-Super, że mecz mi wyszedł i że trener Waldemar Fornalik mógł to zobaczyć na żywo. Pozostaje się tylko cieszyć, że tak dobrze wypadłem i dalej pracować. A efektem niech będą strzelane przeze mnie bramki i wygrane Ruchu.

Źródło artykułu: