BezKrólewie w Katowicach! Co dalej z GieKSą?

GKS Katowice przez ostatnie dwa sezony znajdował się w rękach Ireneusza Króla. Po zakończonej fiaskiem fuzji z Polonią Warszawa śląski biznesmen zaniechał finansowania klubu z Bukowej.

Ireneusz Król po odejściu z GKS Katowice zostawia po sobie spaloną ziemię. Klub z Bukowej tonie dziś w długach, zawodnicy nie otrzymują regularnych pensji, a w ciemnych barwach przyszłość GieKSy maluje także zakaz transferowy, jaki ciąży nad katowickim klubem. Co dziś jest największym kapitałem klubu? Kibice, którzy przed laty uratowali już GKS od unicestwienia.

Odejście Króla z Katowic sympatycy śląskiego klubu przyjęli z wyraźną ulgą. Przez cały miniony sezon prowadzili oni działania propagandowe, mające na celu zmuszenie biznesmena i prowadzonej przez niego firmy Centrozap na odejście z klubu. Powód? - Przede wszystkim kłamstwa. Ten człowiek niewyobrażalnie łga. Wymienia ile to nie włożył kasy w GieKSę. Jeśli tak, to dlaczego dziś klub jest na skraju bankructwa?! - irytuje się w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl jeden z intratnych członków stowarzyszenia SK1964.

Fani GieKSy protestowali na trybunach, ale także poza nimi. Formy ich sprzeciwu dla działań właściciela względem klubu i nieudolności oddelegowanego od firmy Centrozap zarządu były różnorakie. Od okrzyków: "Je..ć, Je..ć, Je..ć Centrozap!", przez oprawy meczowe, transparenty, aż po wyrobienie specjalnych koszulek z napisem: "PreCZ z okupantem!". Kiedy na protestujących "kiboli" posypały się zakazy stadionowe, ich koledzy po szalu jeszcze bardziej popuścili wodza fantazji.

Podczas meczu z Wisłą Płock ustawili się w rzędzie jeden obok drugiego, mając na koszulkach pojedyncze litery. Przy odpowiednim ustawieniu szyku, wyraźnie dało się odczytać wyżej skandowane hasło, a wobec zarzutów o kolejne działania przeciwko właścicielowi... ci tłumaczyli, że szyk w tym wypadku był przypadkowy.

Niedzielne ogłoszenie Króla o tym, że przenosi się do Polonii Warszawa wcale kibiców z Bukowej nie uspokoiło. - Ten człowiek potrafi kłamać na zawołanie. Nie można wykluczyć, że i tym razem próbuje uśpić naszą czujność. Dopóki Polonia nie zagra pierwszego meczu w lidze jako Polonia, to my w to wszystko nie uwierzymy - dodaje nasz rozmówca.

Największym dziś problemem katowickiego klubu jest zakaz transferowy. Nabiera on tym większych rozmiarów, że kilku podstawowych w poprzednim sezonie zawodników z GieKSy już odeszło, a klub nie może zatrudnić ich następców. Wszystko to za sprawą zadłużenia względem byłych zawodników, trenerów i pracowników klubu. Te sięgają podobno nawet 2008 roku, a przez ostatnie lata dług wzrastał o zaległości względem piłkarzy i trenerów pracujących w Katowicach w ostatnich sezonach.

Jedni skierowali już przeciwko GieKSie sprawy do piłkarskiego sądu polubownego, otrzymując wyroki dla siebie przychylne, a zadłużenie klubu względem piłkarzy wzrosło o dodatkowe karne odsetki. Inni szczują katowiczan komornikiem, a w gronie tym jest podobno m.in. Jacek Kowalczyk, kapitan obecnej jedenastki z Bukowej.

Mimo przeciwności losu kibice GKS-u nie tracą wiary, że z trudnej sytuacji klub zdoła się podnieść. Liczą przy tym na pomoc miasta i najprawdopodobniej z manifestacji przeciwko fuzji, w apel o wsparcie miasta Katowice dla GieKSy zamieni się środowe zgromadzenie pod UM. - Radni i marszałek województwa w ostatnich dniach pokazali, że są z nami. Liczymy, że prezydent Katowic też to potwierdzi i razem nie pozwolimy temu klubowi upaść. Kibice wprowadzili go z IV do I ligi i będziemy z GieKSą na zawsze. Wygraliśmy bitwę, ale czeka nas jeszcze ciężka batalia, by wojna także zakończyła się naszym zwycięstwem - puentuje członek SK1964.

Źródło artykułu: