Andrzej Wiśniewski (trener KSZO): Z tych czterech spotkań, to spotkanie w wykonaniu naszego zespołu było najsłabsze. Nie potrafiliśmy uporządkować gry, mieliśmy zbyt dużo prostych strat, jak również popełniliśmy zbyt dużo niepotrzebnych fauli, po których rywal dobrze wykonujący dzisiaj stałe fragmenty, stwarzał nam jakieś kłopoty. Stworzyliśmy sobie – jak zwykle – kilka sytuacji do zdobycia bramki i uważam, że z tych dwóch, jakie miał w pierwszej połowie Krystian Kanarski, przynajmniej jedną powinien wykorzystać. Wtedy, być może inaczej by to wyglądało. Nie ukrywam, że również wiatr nie pomagał piłkarzom w stworzeniu dobrego widowiska. Na ten punkt się nie gniewam. Freskovita to nie jest jakiś zespół "beniaminek". To jest zespół który będzie sprawiał wiele kłopotów naszym rywalom, aczkolwiek wyjeżdżamy z uczuciem lekkiego niedosytu, gdyż nie ukrywam, że naszym marzeniem było odniesienie tutaj zwycięstwa.
Marcin Dziewulski (pomocnik KSZO): Myślę, że nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu. Mieliśmy swoje okazje do strzelenia bramki i gdybyśmy ją zdobyli w pierwszej połowie, pewnie mielibyśmy komplet punktów. Choć z drugiej strony, przed sezonem pewnie w ciemno wzięlibyśmy dziesięć punktów za cztery rozegrane mecze. Zdarzają się lepsze i gorsze dni, ten był chyba gorszy i tak wyszło. Jeśli chodzi o arbitra prowadzącego zawody, to chyba był troszeczkę zbyt skrupulatny. Mnie się oberwało na przykład za czarne spodenki. Na początku wydawało mi się, że dobrze sędziuje zawody, pozwalał grać i najważniejsze - nie przeszkadzał. Później się pogubił. Drużyna gospodarzy zaczęła pokrzykiwać na niego i wkradła się nerwowość. Sytuacja na boisku momentami po prostu go przerosła.
Rafał Kwapisz (bramkarz KSZO): Szkoda straconych dwóch punktów. Nie wygraliśmy, ale i nie przegraliśmy. Punkt jest punktem, tym bardziej zdobyty na wyjeździe i to na trudnym terenie. Po czterech meczach mamy dziesięć punktów, co jest dobrym bilansem. Następny mecz gramy u siebie. Trzeba go wygrać i nic się nie dzieje. Myślę, że sędzia gwizdał to, co było na boisku. Może czasem sytuacje go przerastały, ale nie było sytuacji krzywdzących jedną czy drugą drużynę.
Piotr Zajączkowski (trener Ruchu): Uważam, że dzisiaj spotkały się dwa solidne zespoły, które będą walczyły o czołowe lokaty w naszej lidze. Warunki pogodowe nie pozwalały, aby spotkanie było rozgrywane na wyższym poziomie. Przeszkadzał w tym hulający wiatr. Na pewno dążyliśmy za wszelką cenę do zwycięstwa. Nigdy nie komentuję pracy sędziego, ale uważam, że bardzo słabo prowadził zawody. W niektórych sytuacjach kartkował, nie odgwizdał kilku fauli przed 16. metrem oraz rzutu karnego na Jóźwiaku. Mamy tylko 5 punktów, co jest na chwilę obecną za małym dorobkiem, ale jesteśmy w stanie w tej lidze odgrywać czołową rolę i mam nadzieję że w następnych spotkaniach będziemy zdobywali punkty.
Przemysław Kołłątaj (obrońca Ruchu): Przeciwnik wymagający, jak na czołowy zespół, na pewno pokazał się z dobrej strony, choć mimo wszystko troszkę nas zawiódł. Może nie bardzo zasłużenie, ale na pewno chcieliśmy wygrać chociaż 1:0, a tak to trochę przykro z uzyskanego wyniku bezbramkowego, jednak gramy dalej. Myślę, że sędziowie też nas troszeczkę pokrzywdzili. Wynik 0:0 niby nie jest porażką z takim rywalem, ale według mnie sędzia w niektórych sytuacjach mógł gwizdnąć dla nas, a tak to dużo było gadania, nerwowości, za bardzo skupialiśmy się na poczynaniach arbitra, co przełożyło się na naszą grę.
Karol Janik (obrońca Ruchu): Mecz na pewno był ciężki, sędziowie też troszeczkę przeszkadzali. Uzyskaliśmy wynik remisowy, co nie do końca nas satysfakcjonuje, ale myślę, że już w następnych meczach będzie lepiej. Na początku ligi zdobyliśmy tylko jeden punkt na wyjeździe, cztery punkty u siebie. Zdecydowanie musimy to poprawić. Teraz czeka nas wyjazd do Zamościa, gdzie myślę że powalczymy o trzy punkty.