- Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przez całe 90 minut będziemy grali atak pozycyjny, a tym samym będziemy nadziewać się na kontry. Niestety w nasze szeregi wkradło się też trochę nerwowości. Stworzyliśmy sobie sporo dobrych sytuacji, w tym jedną świetną. Mówię tu oczywiście o niestrzelonym rzucie karnym. Cóż, najlepszym zdarza się pomylić z jedenastu metrów. Cały czas jesteśmy zmobilizowani, oczywiście ten wynik nas rozczarował. Po takim spotkaniu w Nowym Sączu chcieliśmy podtrzymać tę dobrą passę. Mieliśmy w planach dopisanie sobie trzech punktów, ale niestety straciliśmy dwa - komentował Łukasz Skrzyński w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Tyszanie przez większość drugiej połowy musieli grać w osłabieniu. Jednak gospodarze nie byli w stanie ich na tyle zdominować, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Atakowaliśmy, z tego co pamiętam, to przez całą drugą część gry ani razu nie byłem w swoim polu karnym. Operowałem w okolicach środka boiska, rywalizacja toczyła się na ich połowie. Stworzyliśmy kilka niezłych okazji, w tym trzy stuprocentowe można powiedzieć. Czasem tak bywa, zabrakło nam skuteczności. Bardzo żałujemy, że straciliśmy cenne punkty. Ale trzeba żyć dalej i wyciągnąć z tego wnioski. Przygotowujemy się na większą ilość tego typu spotkań. Czasami jedna sytuacja daje wygraną, nawet przypadkowe wepchnięcie piłki do siatki. Mimo wszystko trochę zawiedliśmy - przyznał kapitan Zawiszy.
Przed bydgoszczanami trudny wyjazd do Legnicy. Zdaje się, że to będzie prawdziwy sprawdzian ich możliwości. - Jesteśmy gotowi i nastawieni na ciężką walkę. Nikt nam za darmo punktów nie odda. Zdajemy sobie sprawę, że każdy będzie równał do Zawiszy. Rywale będą nas traktować jak zespół, z którym przegrać nie jest hańbą. My musimy temu sprostać i spokojnie, konsekwentnie iść do wyznaczonego celu. Tylko skuteczną grą możemy dojść do tego, co założyliśmy - zakończył.