Zarówno w zespole Ruchu Chorzów jak i w Lechu Poznań latem doszło do kilku roszad. Poważniejsze dotknęły Kolejorza, który stracił przede wszystkim swojego najskuteczniejszego strzelca Artioma Rudneva. Stoper Niebieskich Piotr Stawarczyk nie patrzy jednak na osłabienia drużyny z Bułgarskiej. - Lech jest słabszy, ale tylko teoretycznie. Przecież może się okazać, że dla innych zawodników znajdujących się w kadrze będzie pozytywny impuls. My musimy skupić się przede wszystkim na sobie - zauważył piłkarz wicemistrzów Polski.
Chorzowianie, podobnie jak Lech, mają za sobą kilka meczów w europejskich pucharach i... rozczarowania z tym związane. Ruch po łomocie w Pilźnie wciąż dochodzi do siebie. - Porażki nas niejednokrotnie wzmacniały. Mam nadzieję, że to co się stało w Czechach wyzwoli w nas pozytywny impuls - powiedział Stawarczyk. - Wiele drużyn okres przygotowawczy miało wydłużony. My mieliśmy ten komfort, że od miesiąca graliśmy o stawkę. Mam nadzieję, że będzie z pożytkiem dla nas - dodał.
Defensor Ruchu zdaje sobie sprawę, że w nadchodzącym sezonie Niebieskim trudno będzie powtórzyć sukces z poprzedniego roku, gdy chorzowianie zostali wicemistrzami Polski. - Każdy będzie do nas podchodził z większą ostrożnością i będzie chciał nas pokonać, odgrywając się za poprzedni sezon. Nie stawiamy sobie konkretnych celów. Dla nas najważniejszy jest najbliższy mecz - stwierdził.
A kto zdaniem Piotra Stawarczyka walczył będzie o mistrzostwo Polski w nadchodzącym sezonie? - Na pewno Wisła, Lech, Legia. Liga jest jednak wyrównana i co sezon układ sił się zmienia. Nie jest łatwo przewidzieć co się wydarzy - powiedział na koniec piłkarz Ruchu Chorzów.