- Fajnie, że udało nam się wygrać pierwszy mecz i to nie z byle kim, bo z mistrzem Polski. Myślę, że pokazaliśmy się z dobrej strony. Walczyliśmy, strzeliliśmy bramki i nie brakowało zaangażowania. Co najważniejsze, trzy punkty zostają w Łodzi - powiedział Adrian Pietrowski, pomocnik Widzewa Łódź.
Dla 22-letniego zawodnika występ w sobotnim spotkaniu był debiutem na ekstraklasowych boiskach. Widzewiak pojawił się na placu gry w drugiej części spotkania i był bliski przypieczętowania go zdobyciem gola. Jednak na jego nieszczęście, futbolówkę zablokował jeden z wrocławian. - Na pewno fajnie, że udało nam się wygrać, a ja zadebiutowałem w ekstraklasie. Miałem jedną sytuację, w której oddałem strzał na bramkę. Ale został on niestety zablokowany przez jednego z graczy Śląska - mówił.
Pokonując złotych medalistów z ubiegłego sezonu, a także tegorocznego triumfatora Superpucharu, łodzianie pokazali, że nie są przysłowiowymi chłopcami do bicia. - Na pewno nimi nie jesteśmy. Kibice zaczęli nas oceniać po meczach sparingowych, w których nie doznaliśmy ani jednej porażki. Ale przytrafiła nam się wpadka w Pucharze Polski i kibice zaczęli nas od razu skreślać. Ale pokazaliśmy, że był to tylko wypadek przy pracy - przyznał.
We wspomnianym przez Adriana meczu Pucharu Polski, w którym łodzianie ulegli Piastowi Gliwice 0:1, nowy widzewiak wyszedł wówczas w podstawowym składzie. W meczu ligowym zabrakło go w wyjściowej jedenastce, ale nie składa on broni i będzie walczył o powrót do składu. - Zawsze jestem zmotywowany w walce o miejsce w skaldzie. Wiadomo, że nie w każdym meczu można zaprezentować pełnie swoich możliwości. To zależy, jak się mecz układa. Ale w każdym meczu gram z takim samym zaangażowaniem i walczę o miejsce w składzie - powiedział.
W następnej kolejce łodzianie podejmą przed własną publicznością zespół chorzowskiego Ruchu, a więc wicemistrza Polski. Czy widzewiacy pójdą za ciosem i dołożą do swojego dorobku zwycięstwo nad wicemistrzem? - Będziemy robić wszystko, aby pokonać zespół Ruchu Chorzów. Ale nie możemy popadać w huraoptymizm. Był to dopiero pierwszy mecz ligowy. Żaden przeciwnik się nie podłoży i będziemy musieli dalej walczyć - zakończył.