Replay z inauguracji - relacja z meczu Arka Gdynia - Bogdanka Łęczna

Po dwutygodniowej przerwie Arka rozegrała drugie spotkanie na swoim boisku i ponownie pokonała 2:0 swojego rywala - Bogdankę Łęczna, po samobójczym trafieniu Kalkowskiego i przepięknym golu Da Silvy.

Piłkarze Arki skopiowali styl, scenariusz oraz końcowy wynik z inauguracji I ligi, wygrywając z Bogdanką Łęczna 2:0 (0:0). Dwie idealne asysty młodzieżowca Mateusza Szwocha oraz cudowna bramka w stylu iście brazylijskim Marcusa Da Silvy dały Arce drugie zwycięstwo i kolejne trzy punkty w I-ligowej tabeli. Także z Bogdanką pierwszy gol padł prawie po godzinie gry i znowu była to bramka samobójcza!

Podobnie jak z Wartą, w pierwszej odsłonie mecz był bardzo wyrównany, ale niestety słabszy niż dwa tygodnie temu. Przez prawie godzinę Arka waliła głową w mur. Oba zespoły grały wolno, niedokładnie i bardzo schematycznie. W pierwszej połowie mogliśmy się doliczyć zaledwie kilku celnych strzałów z obu stron.

Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy na boisku pojawili się rezerwowi: lewoskrzydłowy Marcin Radzewicz w 46. minucie oraz Da Silva, który zajął pozycję na przeciwnej flance. Podobnie jak w meczu z Wartą, już w pierwszym kontakcie z piłką w 61. minucie mógł ukłuć bramkarza z Łęcznej. Jak wytłumaczył na pomeczowej konferencji prasowej trener Petr Nemec, było to celowe zagranie taktyczne.

Przy pierwszym golu dla gospodarzy z wolnego dośrodkował Szwoch, a do piłki równocześnie wyskoczyli Radosław Pruchnik i stoper gości Marcin Kalkowski. Sędzia zaliczył samobójcze trafienie piłkarzowi Bogdanki, choć w trakcie gry jako zdobywcę bramki ogłoszono Pruchnika. Sześć minut później było już po zawodach. Bardzo szybkie podania na małej przestrzeni wymienili Szwoch z Da Silvą. Brazylijczyk stojąc tyłem do bramki, strzelił piętką i pokonał bezradnego Sergiusza Prusaka.

Goście próbowali nawiązywać równorzędną walkę, ale z czasem opadali z sił. Brakowało im szczęścia (sędzia mógł podyktować dla nich co najmniej jednego karnego) oraz umiejętności. Na kwadrans przed końcem meczu tylko sam stoper Tomasz Midzierski wie dlaczego z trzech metrów nie skierował futbolówki do bramki Macieja Szlagi. Być może wydawało mu się, że znajduje się we własnym polu bramkowym i zamiast strzelać, wybił piłkę poza linię!

Po meczu w Gdyni jednym radość (Arka), a drugim smutek (Bogdanka)
Po meczu w Gdyni jednym radość (Arka), a drugim smutek (Bogdanka)
Piłkarze Arki dziękują za doping najwierniejszym fanom z trybuny Górka
Piłkarze Arki dziękują za doping najwierniejszym fanom z trybuny Górka

Wypowiedzi trenerów:
Piotr Rzepka (trener Bogdanki):

Był to mecz dwóch drużyn o porównywalnym potencjale. Wynik kręcił się wokół remisu - niestety to my przegraliśmy, a Arce dopisało szczęście. Mamy pecha od początku sezonu. Straciliśmy na dłużej, na skutek kontuzji skrzydłowych Renusza i Zubera, a w tym tygodniu z powodu choroby odpadł rozgrywający Pesir. Wszyscy oni stanowili nasz potencjał ofensywny. Nie chcę się tłumaczyć, ale właśnie to zaważyło na wyniku meczu. Gdybyśmy to my pierwsi strzelili gola, wynik byłby odwrotny. Niestety po trzech kolejkach dalej jesteśmy bez punktu. W dodatku teraz czekają nas dwa bardzo ciężkie mecze, więc każde spotkanie traktujemy jak o życie. Potrzebujemy tylko impulsu, przełamania w postaci zdobytych punktów. Może zła karta odwróci się już w następnej kolejce?

Petr Nemec (trener Arki):
Oczywiście cieszymy się z wygranej, tym bardziej, że znowu nie straciliśmy gola. Po naszej grze widać było dwutygodniową przerwę. Więc spotkanie z Bogdanką przypominało do przerwy inauguracyjny mecz z Wartą. Wyglądało to tak, jakbyśmy znowu rozpoczynali sezon. Dopóki Bogdanka miała siłę, to dobrze grała pressingiem, przesuwała się za akcjami i miała małe odległości między formacjami. Goście bardzo dobrze się bronili, nastawili się na wzmocnioną defensywę i kontrataki. To była kolejna drużyna, która przyjechała tak grać do Gdyni. Dlatego ponownie na skrzydłach postawiłem po przerwie na szybkich piłkarzy, jakimi są Radzewicz i Marcus da Silva. Znowu dopisało nam szczęście i pierwszy gol był samobójczy, ale za to druga bramka to już akcja i wykończenie palce lizać! Dla takich goli jak Marcusa chodzi się na mecze. Zaczynamy powoli grać w piłkę tak jak sobie to wyobrażamy. Mam nadzieję, że w końcu złapiemy odpowiedni rytm ligowy, bo teraz czekają nas dwa bardzo ciężkie wyjazdy: do Stróż, gdzie jest nie tylko mocna drużyna, ale też fatalna płyta boiska, oraz do uznawanej za faworyta ligi Cracovii.
Arka Gdynia - Bogdanka Łęczna 2:0 (0:0)

1:0 - Kalkowski (sam.) 63' 
2:0 - Vinicius da Silva 69'

Składy:

Arka Gdynia: Szlaga - Tadrowski, Brodziński, Sobieraj, Dettlaff (60' Vinicius da Silva), Jarzębowski, Pruchnik, Krajanowski, Szwoch, Tomasik (46' Radzewicz), Górski (83' Nwaogu).

Bogdanka Łęczna: Prusak - Żukowski, Midzierski, Kalkowski, Pielach (71' Irie), Oziemczuk, Sołdecki, Nikitović, Mandrysz (46' Tymosiak), Szałachowski, Ropiejko.

Żółte kartki: Tomasik, Tadrowski, Dettlaff, Pruchnik (Arka) oraz Żukowski, Tymosiak (Bogdanka).

Sędzia: Michał Mularczyk (Łódź).

Widzów: 5509.

Komentarze (1)
kg
20.08.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Byłem na tym meczu. O jakich karnych dla Bogdanki pisze reporter. Nie można pisać byle czego. Takie nieprawdziwe fakty robią wiele złego. Podejżewam, że reportera nie było na meczu lub co gors Czytaj całość