Michal Pesković: Musimy strzelić bramkę

Michal Pesković nie zdołał uchronić Ruchu Chorzów przed stratą bramki w meczu ze Śląskiem Wrocław. Golkiper Niebieskich dał pokonać strzałem z rzutu karnego.

Michal Pesković mecz ze Śląskiem Wrocław rozpoczął podstawowym składzie. Golkiper Niebieskich dobrze spisywał się przez całe spotkanie, ale w ostatnich minutach nie zdołał ustrzec swojej drużyny przed stratą gola. - W tym meczu w drugiej połowie bardzo dobrze zagraliśmy. Mieliśmy okazję na strzelenie bramek. To już jest chyba niemożliwe - trzy minuty do końca spotkania i odgwizdany rzut karny. Nie wiem jak to tam wyglądało, może była ręka nastrzelona z dwóch metrów. Naszego zawodnika ta piłka uderzyła. W takim momencie przegraliśmy taki mecz, który powinniśmy zremisować - wspomina bramkarz.

Z 11 metrów piłkę do siatki Ruchu Chorzów skierował Mateusz Cetnarski. Pesković wyczuł intencje strzelce, ale nie zdołał już zatrzymać futbolówki. - Nie udało mi się obronić rzutu karnego. Zagraliśmy jednak jak kolektyw. Nie popełniliśmy większych błędów, a przydarzył się taki niefart i przegraliśmy spotkanie po takim rzucie karnym - skomentował.

Niebiescy są w ogromnym kryzysie. W lidze przegrali trzy dotychczas rozegrane spotkania. Co gorsza nie strzelili w nich nawet gola. - Musimy strzelić jedną, drugą bramkę i mecz wygramy. Jesteśmy w takim stanie, że teraz tych goli nie udaje nam się strzelać, a wcześniej to nam wychodziło - zaznaczył Pesković, który w pierwszej połowie mocno ucierpiał po starciu z Sylwestrem Patejukiem. - W pierwszym momencie poczułem bardzo mocny ból. Kolano jest spuchnięte, ale to nic groźnego - podsumował.

Komentarze (1)
avatar
Grek Zorba
4.09.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
ale tak w życiu bywa panie Pesković. Jak najpierw sobie pan robi jaja z wszystkich grając kichę w meczach pucharowych (Pilzno większość goli pan zawalił), a potem odwala pan babola w meczu z Wi Czytaj całość