Artur Długosz: Z Czarnogóry przywieźliście jeden punkt. Przed meczem nikt pochlebnie się o was nie wypowiadał, mało kto liczył na jakąś zdobycz. Wy zagraliście całkiem przyzwoicie i ten remis można chyba uznać za pozytywny rezultat?
Adrian Mierzejewski: Na pewno możemy się cieszyć z tego punktu patrząc na przebieg spotkania, chociaż z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że wygrywaliśmy 1:0. Mamy zespół stworzony do kontrataku i jako taka doświadczona drużyna powinniśmy lepiej się zachować i dowieźć to zwycięstwo 1:0 czy później strzelić jakąś bramkę na 2:0, i zakończyć szybciej to spotkanie. Tak to było trochę nerwowo, ale nie ma co narzekać. Punkcik to punkcik. Wiadomo, że musimy wygrać następne spotkanie, aby remis z Czarnogórą nabrał jakiejś wartości.
O ile w pierwszej połowie zespół z Czarnogóry na was trochę "siadł", to w drugiej części spotkania to wy już dominowaliście na boisku. To efekt dobrego przygotowania czy po prostu tego, że jesteście zgrani po Euro 2012 i wiecie jak macie ze sobą grać?
- Ciężko powiedzieć. To spotkanie miało kilka twarzy. My strzeliliśmy bramkę na 1:0 i się cofnęliśmy. Wydaje mi się, że podobny pomysł na grę mieli Czarnogórcy. Wygrywali 2:1 i na pewno sobie myśleli, że spokojnie od tyłu pograją. My to wykorzystaliśmy, zdobyliśmy bramkę i mieliśmy jeszcze sytuacje. Wydaje mi się, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, tylko niestety więcej doświadczenia i nawet przy tym wyniku 2:2 powinniśmy wykorzystać grę w przewadze, i strzelić gola na 3:2.
Cała otoczka tego meczu była nerwowo. Gdy petardy zaczęły wybuchać obok Przemysława Tytonia, to nie myśleliście, aby zejść z boiska?
- Były takie pomysły. Najbardziej poszkodowany był Przemek Tytoń w kierunku którego leciało wszystko - w tym krzesełka. Dla mnie to nie jest nic nowego. W Turcji to jest rzecz normalna, że na boisku wszystko lata. Dziwię się tylko, że sędzia był bardzo zaskoczony przebiegiem spotkania i zachowaniem kibiców. Za bardzo sobie z tym nie poradził.
Ty dałeś pozytywną zmianę. Myślisz, że to pomoże ci w tym, aby z Mołdawią wyjść w podstawowym składzie? Wiadomo bowiem, że Ludovik Obraniak nie zagra.
- Zobaczymy jaką wizję będzie miał trener na to spotkanie. Wiadomo, że musimy wygrać z Mołdawią. Cieszę się, że zagrał 45 minut i trener Waldemar Fornalik dał mi szansę. Ta bramka to takie słowa dziękuję w jego stronę. Czekam na swoją szanse, ale bardzo spokojnie.
Gra w klubie nie musi przekładać się na formę. W Turcji nie zagrasz, ale w Czarnogórze zaprezentowałeś się z dobrej strony.
- Były głosy, że nie powinienem w ogóle się zjawić na zgrupowaniu reprezentacji, a tym bardziej, że trener Fornalik nie powinien na mnie stawiać, bo w klubie nie gram, ale czuję się bardzo dobrze. Czekałem tylko na jakąś okazję, aby to pokazać. W klubie jeszcze takiej nie dostałem, tutaj na szczęście miałem te 45 minut. Mam nadzieję, że tak samo szybko, jak w klubie moja sytuacja zmieniła się na niekorzyść, tak samo szybko się ku tej pozytywnej stronie.
Cieszyłeś się z bramki tak samo mocno, jak z tego, że zdobyłeś ją po uderzeniu głową.
- Tak, tak (śmiech). Wiadomo, że nie byłem wyznaczany, aby znaleźć się w polu karnym. Raczej powinienem być na szesnastce, aby przerwać jakieś kontrataki. Przegrywaliśmy jednak 1:2 i pomyślałem, że można zaatakować. Super wrzutka od Ludovika Obraniaka, piłka spadła mi na głowę, i jakoś wpadła do bramki. To moja pierwsza bramka zdobyta głową, także trochę śmiechu było. Może za małolata jakieś trafienie głową zaliczyłem, ale w profesjonalnej piłce to pierwszy taki gol. Cieszy, że dał on chociaż punkt. To dobrze, że zdobyliśmy akurat bramkę ze stałego fragmentu gry, bo mieliśmy okazję popracować nad tym dwa, trzy dni. Pierwszy mecz i od razu efekty. Miejmy nadzieję, że w następnych spotkaniach też będziemy groźni.
Rozmawialiście z Ludovikiem Obraniakiem o tej sytuacji w której dostał czerwoną kartkę? Jakub Błaszczykowski wypowiedział się o tym w zdecydowanych słowach.
- Na pewno on żałuje tej sytuacji, bo była to głupota z jego strony, ale zdarzyło się to drugi raz. Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Na pewno "Ludo" bardzo tego żałuje i tyle. Głowa mu się za szybko zagrzała. Po prostu powinien poleżeć na boisku po tym faulu dwie, trzy sekundy, spokojnie odsapnąć i wrócić na swoją pozycję.
Po meczu nie baliście się o swoje zdrowie? Patrząc przez pryzmat Śląska Wrocław różne rzeczy mogły się stać.
- Nie, nie, ale zastanawialiśmy się, jakby to było, gdybyśmy strzelili bramkę na 3:2. Na pewno byśmy musieli zbiegać do szatni. Tak to było spokojnie. Wydaje mi się, że kibice z Czarnogóry przyjęli ten wynik z pokorą.
Stadionu we Wrocławiu nie wspominacie chyba zbyt miło.
- Niestety tak. Wiadomo, że ostatni mecz tutaj był lekkim dramatem. Miejmy nadzieję, że ta sytuacja się zmieni, wygramy i ten stadion odczarujemy.
Dużo się mówi o ewentualnej grze dwójką napastników. Z Mołdawią, teoretycznie słabszym przeciwnikiem, możecie zagrać w takim ustawieniu z dwoma zawodnika na szpicy?
- To pytanie do trenera Fornalika. Oczywiście Mołdawia to teoretycznie słabszy zespół, ale z tymi teoretycznie słabszymi już graliśmy parę razy i nie mogliśmy sobie poradzić. Za przykład niech posłuży chociażby mecz z Estonią. Spokojnie - wiemy, że jesteśmy tym zespołem lepszym, ale musimy to pokazać, walczyć tak samo, a umiejętności piłkarskie powinny tutaj zaważyć. Miejmy nadzieję, że tak będzie.
Dużo wam dało Euro 2012 jeżeli chodzi o zgranie tej prezentacji? Trzon kadry pozostał bowiem ten sam.
- Na pewno coś dało, ale co to jest, to zobaczymy później. Na razie było widać, że troszeczkę złapaliśmy takiego doświadczenia, ogrania i przegrywając 1:2 na takim ciężkim terenie potrafiliśmy się podnieść, stworzyć groźne sytuacje. Wydaje mi się, że tym największym elementem, który wynieśliśmy, to jest doświadczenie i spokój w takich ważnych spotkaniach.