Teorie dotyczące słabszych wyników Niebieskich w sezonie były różne: rozprężenie po udanym sezonie, brak wspólnego języka z Tomaszem Fornalikiem, seria spotkań wyjazdowych. Okazuje się jednak, że piłkarze Ruchu w poprzednim sezonie wyraźnie grali ponad swój stan umiejętności i teraz brutalnie zostali sprowadzenie na ziemię.
Pojedynek ze słabo grającą od początku sezonu Koroną miał być dobrym momentem dla piłkarzy z Cichej na przełamanie. Okazało się jednak, że atut własnego boiska nie wystarczył. Ruch szybko dał sobie strzelić gola i zmuszony był odrabiać straty, a to z nastawionym wybitnie defensywnie rywalem nie było łatwe. Gospodarzom udało się jedynie wyrównać, a po przerwie entuzjazm zespołu całkowicie siadł po niewykorzystanym rzucie karnym przez Marka Zieńczuka.
Chorzowianie wściekli schodzili z boiska, bo nie wygrać ze słaniającą się na nogach w końcówce Koroną to tak jakby przegrać. - Kielczan na pewno podział punktów cieszy, nas na pewno nie. Staraliśmy się grać kombinacyjne, stwarzać sobie sytuacje, ale piłka tylko raz wpadła do bramki - powiedział wracający po kontuzji do składu Gabor Straka.
Zadowolony ze swojego pierwszego występu przy Cichej był Marcin Kikut. - Mecz był przyzwoity w naszym wykonaniu. Z czterech spotkań to było najlepsze. Czego zabrakło? Szczęścia. Nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Stworzyliśmy sobie kilka kolejnych okazji, a Korona tylko wybijała piłkę. Byli skupieni na własnej połowie. Próbowaliśmy wszelkimi sposobami przechytrzyć ich obronę, ale nie udało się - stwierdził defensor, który dobrze prezentował się w obronie. Dużo gorzej było w ofensywie, gdzie byłemu piłkarzowi Lecha Poznań wyraźnie brakowało czucia piłki.
W sobotę czeka chorzowian niezwykle ważny mecz z Zagłębiem Lubin przy Cichej. Środek tabeli zaczyna się oddalać od Niebieskich, a stres już po trzech kolejkach pęta nogi wicemistrzom Polski.
Problem ma również Jacek Zieliński, który nie dość, że nie może skorzystać z pauzujących za czerwone kartki Macieja Sadloka i Żeljko Djokicia to w następnej kolejce ze składu wypadnie mu za kartki kapitan Marcin Malinowski. "Malina", który w poprzednich sezonach był jednym z najrówniej grających zawodników Ruchu, wyraźnie nie potrafi wejść w sezon.