Artur Długosz: Po czterech kolejkach Widzew Łódź jest liderem tabeli bez straty punktu. Przychodząc do tego klubu nie spodziewałeś się chyba, że tak będzie się wam wiodło?
Sebastian Dudek: - Nie spodziewałem się. Na początku nie myślałem o tym. Chciałem jak najszybciej wkomponować się w zespół, który był budowany. Trener chciał, żebym przyszedł do Widzewa i cieszę się z tego, bo to jest dla mnie szansa w Ekstraklasie. My ciężko pracujemy na swój wynik - nie ważne, czy jesteśmy liderem czy zajmuje ósme bądź dziewiąte miejsce. Staramy się grać w piłkę i to jak na razie nam wychodzi. Wiadomo, że popełniamy błędy, ale cieszy to, że stwarzamy sobie sytuacje i ciężko pracujemy na boisku jako cały zespół. To jest dla nas ważne. Strzeliliśmy w Lubinie bramkę, a poza tym stworzyliśmy kilka okazji. Cieszy wynik 1:0 i trzy punkty.
Odgrywasz chyba ważną rolę w drużynie. Odbierasz często wskazówki od trenera, a potem przekazujesz je kolegom, dyrygujesz drużyną, ustawiasz ją...
- W każdej formacji jest jakiś zawodnik. Gram ofensywnie więc ode mnie też zależy jak wyprowadzane akcję. Jak jednak mówię - u nas każdy kreuje tą grę. Wszyscy mają brać udział w konstruowaniu akcji. To nie jest powiedziane, że ja tylko mam to robić czy ktoś inny. Każdy, nawet boczny obrońca, potrafi się włączyć, zagrać z klepki i stworzyć sytuację. To jest tak naprawdę dla nas najważniejsze. Wiadomo, że w tych trudniejszych momentach, gdy mamy młody zespół, to ta odpowiedzialność będzie spoczywać na starszych zawodnikach czyli na na mnie, Marcinie Kaczmarku, Łukaszu Broziu czy Radku Bartoszewiczu. Na razie sobie z tym radzimy. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. Wiadomo, że przy dobrych wynikach też jest dobra atmosfera i cała otoczka. Na razie się cieszymy, ale od poniedziałku będziemy się już skupiać na kolejnym spotkaniu.
Mówiło się przed sezonem, że Widzew Łódź to zbieranina piłkarzy z łapanki. Na boisku jednak widać, że wy się bardzo dobrze rozumiecie.
- Najważniejsze jest przygotowanie. Może tak naprawdę być zbieranina, bo to może być różnie określane przez ludzi. To tak naprawdę nas nie interesuje. Najważniejsze jest jednak przygotowanie - my rozumiemy się z trenerem, a on z nami. Tak samo z całym sztabem szkoleniowym. Na razie w jakimś większym stopniu wypełniany założenia trenera i to jest najważniejsze. My czujemy się ze sobą dobrze. Nie ma zgrzytów, złej atmosfery. Ważne też jest to, że mamy wyniki, bo mamy młody zespół i ciężko byłoby się podnieść po trzech porażkach, a tutaj mamy na razie same zwycięstwa i chcemy grać tak dalej.
No właśnie, młodzi piłkarze w Widzewie - ty jesteś doświadczonym zawodnikiem, ale w Lubinie w 46. minucie na boisko wszedł młody Rybicki i był jednym lepszych piłkarzy na murawie, a z obrońcami Zagłębia robił praktycznie co chciał.
- Tu jest duży potencjał. Tylko wiadomo jak to jest w przypadku młodych piłkarzy - jeden mecz jest dobry, a drugi słabszy. Tym razem Rybicki wszedł w 46. minucie, bo Sasza (Aleksandr Lebiediew - dop.red.) nie był przygotowany tak jak trzeba do sezonu, gdyż dołączył do nas niedawno. Pojawił się jednak na boisku i zrobił różnicę. To jest ważne. Na boisku pojawia się Mariusz Stępiński i robi różnicę. Sebastian Radzio tak samo. To jest u nas dobre, bo tak naprawdę zespół nic nie traci. Najważniejsze jest to, że gramy kolektywem, w miarę dobrze taktycznie i co ktoś wejdzie, to stwarza sytuacje dla całego zespołu.
Pracujecie chyba na treningach nad różnymi schematami. Na boisku też widać, że wiecie kto jak ma zagrać, aby drugi zawodnik wyszedł na dobrą pozycję.
- Tak naprawdę ćwiczymy różne schematy. Zarówno ze stałymi fragmentami, jak i z grą kombinacyjną. Próbujemy to wykonać w meczu. Wiadomo, że to jest ciężkie, bo to nie jest tak, że sobie ten zagra do tego, a ten do tego. Wiadomo, że to są sytuacje meczowe, ale fajnie, że się pokazujemy na pozycjach, nie boimy się gry w piłkę. Wiadomo jednak, że jak mamy wybić piłkę, to to zrobimy, bo Zagłębie Lubin czy inne zespoły z którymi graliśmy, to nie są słabe drużyny. Jeżeli mamy możliwość to staramy się grać, a jeżeli nie, to wybijamy i się ustawiamy. Każdy chce grać w piłkę i się rozwijać.
Przydaje się doping kibiców? Bo w Lubinie dopiero usłyszałeś siłę kibiców Widzewa. Pomagało to na boisku?
- Zawsze kibice pomagają. Wiadomo, że jak jest dobrze, to są ważnym elementem, bo tworzy się atmosfera, otoczka. Ciekaw jestem co będzie, jak będzie źle. Na razie jest fajnie i patrzę w przyszłość pozytywnie.
W jakim języku porozumiewacie się w szatni, na boisku? W waszej drużynie jest troszkę mieszkanka kulturowa.
- Różnie. Wiadomo, że niektórzy zawodnicy są tutaj już trochę, niektórzy nie. To są różne języki. Tak naprawdę boisko wszystko weryfikuje. Wiadomo, że język angielski każdy trochę zna, rozumie, więc myślę, że głównie w języku angielskim.
Muszę zapytać o Śląsk Wrocław. Jesteś teraz w Widzewie Łódź, zajmujecie pierwsze miejsce. Śląsk plasuje się w środku stawki. Jak odbierasz wyniki swojego byłego klubu?
- Jak odbieram? Ciężko mi to powiedzieć. Oglądam mecze Śląska, kibicuje chłopakom, bo jestem z nimi w kontakcie, życzę im jak najlepiej, ale tak naprawdę już nie skupiam na tym tak, jak wcześniej, gdy byłem elementem tego zespołu. Już nie jestem teraz. Mam w Łodzi swój zespół. Ciężko się było przestawić, ale teraz to już jest rzeczywistość. Bardzo się cieszę, że gram w Widzewie. Mam możliwość gry. Śląsk zawsze będzie dla mnie zespołem, który pozostanie w moim sercu i zawsze będę dopingował tych chłopaków.
Zaskoczyła cie zmiana trenera czy jednak nie?
- Zaskoczyła, nie zaskoczyła - dla mnie mogło to stać się wcześniej i całkiem inaczej by to wyglądało.
Wiesz jak chłopaki ze Śląska Wrocław oceniają nowego szkoleniowca? Rozmawiałeś coś z nimi na ten temat?
- Powiem szczerze, że nie chcę się wypowiadać na temat tego, co między nami tam sobie rozmawiamy. Zaczęli grać w piłkę i to jest dla mnie najważniejsze. Myślę, że ze spotkania na spotkanie coraz lepiej będą się prezentowali.
Przed wami mecze z Górnikiem Zabrze u siebie i wyjazdowy z Polonią Warszawa. To będą potyczki z drużynami z czołówki. Dla lidera remis też będzie cenny czy liczy się tylko zwycięstwo? Celem Widzewa na sezon jest chyba jednak utrzymanie?
- Jasne. Myślę, że celem większości drużyn jest utrzymanie. Zapewnienie sobie utrzymania jest najważniejsze, a później się myśli i dalszych celach. My nie jesteśmy Legią Warszawa czy Lechem Poznań, Wisłą Kraków lub Śląskiem Wrocław, gdzie tak naprawdę każdy myśli o górze tabeli. My spokojnie patrzymy do przodu i tak naprawdę wiadomo, że przed spotkaniem gramy o trzy punkty, bo kto o to nie gra? Boisko potem wszystko weryfikuje jak to będzie wyglądało i czy w tym danym spotkaniu mogliśmy zdobyć jeden punkt czy trzy, bądź przegrać. Wiadomo, że to ostatnie jest dla nas najgorszą sprawą, bo chcemy gromadzić jak najwięcej oczek.