W pierwszej połowie arbiter dał nabrać się Maciejowi Mysiakowi. Obrońca Warty Poznań zauważył, że Tomas Pesir wysoko podniósł nogę, więc przewrócił się i symulował faul, choć stał dość daleko od Czecha. Mimo wszystko napastnik Bogdanki został ukarany żółtą kartką.
Natomiast tuż po przerwie sędzia naraził się gościom. W 49. minucie Sebastian Szałachowski przewrócił się w polu karnym w starciu z Bartłomiejem Pawłowskim. Sebastian Krasny nie od razu podjął decyzję, ale ostatecznie wskazał na 11. metr. - Druga połowa została szybko ustawiona przez sędziego. Z kapelusika wyciągnął zajączka - zauważył Czesław Owczarek. Wychodząc z konferencji prasowej trener Warty rzucił, że gdyby wszyscy arbitrzy tak reagowali na tego rodzaju zagrania, to w każdym meczu mielibyśmy po pięć rzutów karnych. Szkoleniowiec nie powstrzymał się również od uszczypliwości w stosunku do rywala. - Wygrał zespół, który grał przede wszystkim bardzo prostą piłkę - ocenił.
Z kolei Piotr Rzepka bronił swojego podopiecznego. Jego zdaniem, przeciwnik po prostu dał się zwieść Szałachowskiemu, który wykorzystał swój atut. - Kompletnie nie zgodzę się z tym, że był karny z kapelusza. Ewidentny rzut karny. Nawet byłem pewien, że będzie kartka, bo Sebastian Szałachowski wyszedł sam na sam, wszedł przed zawodnika, wziął go na plecy. Jest doświadczonym i cwanym zawodnikiem, bazuje na tym. Wiadomo było, że to jest jego argument - analizował szkoleniowiec.
Trenerów poróżniła również ocena poziomu meczu. Rzepka niemal po każdym spotkaniu rozpływa się nad wspaniałością widowiska i nie inaczej było tym razem. - Rzadko zdarza się, żeby zawodnicy byli tak zaangażowani. Często narzeka się, że przechodzą obok meczów. Może adrenalina odbiera mi trochę rozsądku, ale według mnie to był kapitalny mecz - przyznał.
Zajączek z kapelusika, czyli trenerzy o sędziach meczu w Łęcznej
Sebastian Krasny z Krakowa nie ustrzegł się kontrowersyjnych decyzji podczas środowego spotkania. Tradycyjnie więcej uwag do jego postawy miała drużyna przegrana.