Bogdanka pnie się w górę tabeli

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trzy kolejne przegrane na starcie rozgrywek ożywczo podziałały na łęczyńską drużynę. Zielono-czarni nie zaznali goryczy porażki od połowy sierpnia.

Podopieczni Piotra Rzepki jeszcze ani razu nie zachowali czystego konta w obecnym sezonie. Ta sztuka nie powiodła im się również w środę, kiedy Warta Poznań strzeliła honorową bramkę z rzutu karnego w czwartej minucie doliczonego czasu gry. - Zabrakło troszeczkę koncentracji w końcówce. Były nieporozumienia między mną a Dawidem i niepotrzebnie stracona bramka w ostatnich minutach. Jeszcze wiele pracy przed nami - tłumaczy Tomasz Midzierski.

Mierzący 196 cm środkowy obrońca udowodnił, że jest niezwykle groźny przy stałych fragmentach gry. Jego celny strzał głową zapewnił Bogdance Łęczna prowadzenie. Zawodnik z siebie wiele również w defensywie i interweniował nawet na linii bramkowej. - Przy prowadzeniu 2:0 kontrolowaliśmy przebieg meczu. Warta stwarzała jakieś tam sytuacje. Wychodziliśmy z nich obronną ręką, strzeliliśmy bramkę na 3:0, a mogliśmy również na 4:0 i mecz równie dobrze mógłby skończy się tak. Rzut karny... był nie był, to już jest decyzja sędziego - ocenia były piłkarz Lecha Poznań.

Mecz z Wartą był dla łęcznian przełomowy pod kilkoma względami. Po raz pierwszy w bieżących rozgrywkach Bogdanka zdobyła trzy gole, a także wykorzystała rzut karny. Po kilku nieudanych próbach ciężar odpowiedzialności wziął na swoje barki kapitan. - Jeśli liczymy ten rzut karny, którego nie strzeliłem w ubiegłym sezonie w 90. minucie meczu z Zawiszą, to nie wykorzystałem dwóch pod rząd. Do trzech razy sztuka - uśmiecha się Veljko Nikitović. Serb wybrał najprostsze rozwiązanie i atomowym strzałem pokonał Łukasza Radlińskiego. - Jakoś to trzeba było przełamać. Lepiej uderzyć tak na siłę i zawsze może piłka pójść po rękach bramkarza niż tak jak strzeliłem z Dolcanem, kiedy bramkarz mnie wyczuł i nie trafiłem w światło bramki. Najważniejsze, że wygraliśmy i pniemy się w górę tabeli, bo o to chodzi - przyznaje.

Trener Warty, Czesław Owczarek stwierdził z przekąsem, że rywale zawdzięczają sukces prostej grze. Z kolei piłkarze Bogdanki nie zapominają, że liczy się przede wszystkim skuteczność. - Warta wymieniała dużo piłek wszerz i do tyłu. Jak statystycznie się na to popatrzy, to można powiedzieć, że miała przewagę w posiadaniu futbolówki, ale nie o to chodzi w piłce nożnej. W tej lidze gra się ostro i skutecznie. Te sytuacje, które się ma trzeba wykorzystać. My to zrobiliśmy i zasłużenie wygraliśmy - zauważa Nikitović.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)