- Musi coś się stać. Za bardzo nie wiem co. Nie mam przygotowanej na tą chwilę odpowiedzi. Doskonale widać, że drużyna jest w kryzysie i to nie w kryzysie powiedzmy fizycznym, ale psychicznym. To było widać jak na dłoni. Strzeliliśmy ważną bramkę, w zasadzie w ostatniej minucie pierwszej połowy, ale straciliśmy gola już po dwóch minutach gry w drugiej części. Widać było, że drużyna nie jest w stanie zareagować. Wydaje mi się, że chociaż byśmy nawet strzelili gola na 2:1, to i tak ten mecz byśmy przegrali. Brakuje nam zdecydowanie wiary w siebie i to widać na boisku. Widać to również indywidualnie. Za dużo jest błędów, które piłkarzom Ekstraklasy nie powinny się przydarzać - mówił na gorąco po niedzielnym spotkaniu Kamil Kosowski, pomocnik bełchatowian.
Jego drużyna w niedzielę na Stadionie Miejskim we Wrocławiu rywalizowała z mistrzami Polski. Zawodnicy PGE GKS-u prowadzili po golu zdobytym przez Tomasza Wróbla. W drugiej połowie na boisko dominowali już jednak głównie wrocławianie. Na pomeczowej konferencji prasowej bełchatowian chwalił jednak Stanislav Levy, opiekun zielono-biało-czerwonych. Czech przyznał, że Brunatni nie zasługują na miejsce, które zajmują w ligowej tabeli. - Jest już dwóch takich szkoleniowców, bo tydzień temu trener Rumak mówił to samo. To jest kolejny trener, któremu należy pogratulować trzech punktów. Może i nie zasługujemy na to miejsce, jednak rzeczywistość wygląda tak, a nie inaczej - odparł Kosowski.
W Bełchatowie mówi się tez o problemach finansowych, które klubu mają nie omijać. Niebawem w PGE GKS-ie może dojść też do zmiany szkoleniowca. - Najlepiej o takie rzeczy zapytać trenera lub prezesa klubu, bo oni są uprawnieni, aby o takich rzeczach mówić. Od siebie mogę powiedzieć tyle, że coś musi się wydarzyć. Nie ma co ukrywać - problemy pozasportowe też siedzą u nas w głowach i sytuację należy rozwiązać. Im szybciej to się stanie, tym lepiej będzie dla wszystkich - powiedział Kosowski.
Kosowski ocenił również grę Sebastiana Mili, kapitana Śląska, który rozegrał pierwszy mecz ligowy i od razu popisał się dwoma asystami. - Sebastian gra równo. W moim odczuciu nigdy nie wybijał się bardzo wysoko ponad poziom reprezentacyjny natomiast w każdym sezonie można liczyć na kilkanaście asyst z jego strony i to jest najważniejsze - podsumował Kosowski.