Polonia Bytom w Katowicach była drużyną zdecydowanie lepszą, ale po końcowym gwizdku sędziego mecz z GKS-em Katowice i tak kończyła na tarczy. Outsiderowi za skórę zaszedł arbiter niedzielnych zawodów, Marek Korzeb, który podyktował dwa rzuty karne dla katowickiej jedenastki.
- Z mojej perspektywy rzutu karnego nie było i pewnie większość kibiców na trybunach również to widziała. Nie było w tej sytuacji w ogóle kontaktu, a "Szkati" [Przemysław Szkatuła - przyp. red.] wybił piłkę spod nóg zawodnika GKS. Niestety zabrakło nam w końcówce koncentracji. Druga stracona bramka podcięła nam skrzydła, bo do tego momentu gospodarze nam nie zagrażali - ocenia Jacek Broniewicz, obrońca bytomskiej drużyny.
Polonia przy Bukowej poczynała sobie bez kompleksów. Bytomianie dwa razy wychodzili na prowadzenie, a zaskoczeni obrotem sprawy piłkarze z Katowic nie byli w stanie stworzyć realnego zagrożenia pod bramką rywala zza miedzy. Wszystko odwróciło się o 180 stopni po drugiej bramce dla GieKSy. - Po tym, jak rywale wyrównali odkryliśmy się i chcieliśmy za wszelką cenę wyrównać. To było wodą na młyn dla GKS-u, który wyszedł z kolejną kontrą i wywalczył drugi rzut karny. Wtedy było po meczu - analizuje doświadczony gracz drużyny z Olimpijskiej.
Podopieczni Piotra Pierścionka długo po końcowym gwizdku sędziego pluli sobie w brody z powodu tego, co wydarzyło się w ostatnim kwadransie spotkania, kiedy stracili trzy bramki. - Drugi stracony gol nie powinien był się przydarzyć, a jak już padł, to zupełnie podciął nam skrzydła. Morale zespołu niesamowicie opadło, ale temu trudno się dziwić. Mając tak ważny mecz pod kontrolą nie powinniśmy tracić takiej bramki, która w konsekwencji kosztowała nas utratę nie dwóch, a trzech punktów - przekonuje "Bronek".
Przed Polonią arcyważne spotkanie ze Stomilem Olsztyn. Śląska drużyna chcąc liczyć się w walce o ligowy byt musi zacząć zbierać punkty u siebie. Jak dotychczas, doznała na własnym stadionie pięciu porażek. - Taka seria przegranych meczów u siebie nie miała prawa nam się zdarzyć. Co z tego, że mamy na koncie dwa punkty zdobyte na wyjazdach, a o kolejne było blisko, jak u siebie seryjnie przegrywamy. W meczu ze Stomilem musimy wziąć się pod bary i w końcu zapunktować w Bytomiu. Runda wchodzi w decydującą fazę i ważne jest, by w końcu punkty zaczęły trafiać na nasze konto - wskazuje defensor bytomskiej drużyny.
Bytomianie mogą narzekać na brak piłkarskiego szczęścia. - Fortuna w ostatnich kolejkach nie była naszym sprzymierzeńcem, ale szczęściu trzeba pomagać. Jeżeli nadal będziemy popełniać tak proste błędy, które kosztują nas zaprzepaszczenie kilkudziesięciu minut naprawdę ciężkiej harówki na boisku, to jaki sens ma w ogóle się starać, skoro wszystko bierze w łeb. Musimy zacząć wierzyć, że to co robimy ma sens tylko wtedy, jak grać będziemy przez całe spotkanie. Wtedy punkty będą trafiać na nasze konto, bo od większości drużyn tej ligi wcale sportowo nie odstajemy - puentuje zawodnik niebiesko-czerwonych.