Michał Janota od początku przygotowań do tego sezonu trenował z pierwszą drużyną Feyenoordu. Początkowo miał spędzić z Portowcami jedynie kilka dni, jednak później ten czas wydłużano. Pojechał na obóz przygotowawczy do Austrii. Spisywał się bardzo dobrze w sparingach i trener Gertjan Verbeek postanowił, że Janota nadal będzie trenował z pierwszym zespołem.
Wreszcie w sobotę Polak zadebiutował w oficjalnym meczu. Feyenoord w pojedynku o Superpuchar Holandii przegrał z PSV Eindhoven 0:2. Obie bramki padły w drugiej połowie. Najpierw na listę strzelców wpisał się Danko Lazovic, a kilka minut później Dirk Marcellis. W 78. minucie na boisku pojawił się Michał Janota i wystąpił na lewej pomocy. - Miałem przed meczem malutki stres, bo wiadomo, że z takim przeciwnikiem jak PSV zagrać nawet minutę, to coś wielkiego. Do tego dochodzi fakt, iż był to ważny mecz, ponieważ o Superpuchar Holandii - mówi serwisowi SportoweFakty.pl Michał Janota.
- Trener tuż przed wejściem na boisko powiedział mi, że mam grać tylko z przodu, mam kreować dużo akcji ofensywnych i żebym nie denerwował się, bo ten mecz jest już tylko o prestiż - dodał 18-letni reprezentant Polski. Janota zaprezentował się obiecująco i po jednej jego akcji mogła paść bramka dla Portowców. - Myślę, że nie było najgorzej. Zrobiłem jedną dobrą akcję, po której mógł paść gol, ale Denny Landzaat przestrzelił. Mogłem też więcej indywidualnych akcji przeprowadzić, dlatego nie jestem do końca zadowolony ze swojego występu. Z drugiej strony ciężko jest wejść na ostatnie minuty i wskoczyć od razu w meczowy rytm. Nie było jednak tak źle - zakończył z uśmiechem Janota.