Jakub Kosecki: Nasze głowy są już w Lubinie

W meczu 1/8 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice drużyna Legii Warszawa zagrała w eksperymentalnym zestawieniu. Mecz z ławki rezerwowych oglądał m.in. Jakub Kosecki, najlepszy gracz Wojskowych.

Młody pomocnik na placu gry pojawił się dopiero w drugiej połowie i nie zamierzał odpuszczać, mimo prowadzenia Legii przy Okrzei. Stoczył kilka widowiskowych pojedynków z defensorami Piasta Gliwice, przy których został mocno poobijany. Do autokaru zmierzał trzymając się za brzuch. - Boli mnie żołądek. Zaliczyłem jednego takiego "koziołka", ale nie ma co marudzić. To jest piłka i tutaj nie ma sentymentów - uśmiecha się Jakub Kosecki, zawodnik stołecznej drużyny.

Jakub Kosecki (z prawej) imponuje formą na boiskach T-Mobile Ekstraklasy
Jakub Kosecki (z prawej) imponuje formą na boiskach T-Mobile Ekstraklasy

Utalentowany skrzydłowy Wojskowych swoim pojawieniem się na boisku wprowadził sporo ożywienia w szeregi ofensywne drużyny Jana Urbana. - Szkoda, że nie udało mi się wykorzystać którejś sytuacji, bo przy prowadzeniu 3:1 grałoby nam się łatwiej. Tak to musieliśmy do samego końca grać pod dużą presją, bo wiedzieliśmy, że bramka wyrównująca dla Piasta będzie równoznaczna z koniecznością rozgrywania dogrywki, a tego chcieliśmy uniknąć - przyznaje 22-latek.

Nie najlepiej warszawski zespół wyglądał w pierwszej części spotkania, kiedy optyczną przewagę posiadał Piast. - Trzeba przyznać, że rywale przed przerwą nas trochę przycisnęli i trudno nam było grać "swoją" piłkę. Na szczęście bramka strzelona do szatni trochę ten mecz uspokoiła i potem graliśmy na większym luzie. W drugiej połowie z konsekwencją dążyliśmy do podwyższenia prowadzenia i to się opłaciło - zaciera ręce Kosecki.

Sporo nerwowości w szeregi stołecznej drużyny wprowadziła kontaktowa bramka dla gliwiczan. - Zrobiło się w końcówce gorąco, ale to spotkanie było trudne od początku do końca. Piast nas się nie przestraszył, ale chciał konfrontacji i grał z nami w piłkę jak równy z równym. My ze swoich sytuacji wykorzystaliśmy dwie, Piast jedną i to odzwierciedla wynik spotkania. Dla nas celem był awans, a cel uświęca środki. O stylu, w jakim go odnieśliśmy nikt nie będzie gadał - przekonuje gracz drużyny z Łazienkowskiej.

Gliwicka drużyna mecz kończyła w osłabieniu po faulu, jakiego na linii pola karnego dopuścił się Łukasz Krzycki bezpardonowo "kosząc" Janusza Gola. - Kibice po tej decyzji byli wściekli i na trybunach zrobiło się nerwowo, ale nie rozumiem ich zachowania. Przecież przewinienie obrońcy w tej sytuacji było ewidentne, bo gdyby puścił Jasia w pole, to albo on sam zdobyłby bramkę, albo mi wyłożył na "pustaka". Przewinienie i kara były w tej sytuacji ewidentne - dowodzi czołowy w tym sezonie zawodnik Legii.

Dla drużyny z Warszawy priorytetem pozostaje walka o mistrzostwo Polski, ale obrona pucharu kraju także stanowi dla Legii ciekawe wyzwanie. - Szału radości po meczu w Gliwicach nie było. Po prostu zrobiliśmy to co do nas należy. Przed nami ważny mecz ligowy w Lubinie i tylko pojedynek z Zagłębiem siedzi w naszych głowach. Awans bardzo nas cieszy, ale przed nami jeszcze daleka droga - zauważa "Kosa" junior.

W pojedynkach Legii z KGHM Zagłębiem Lubin walki nigdy nie brakuje. Czy w sobotę będzie podobnie?
W pojedynkach Legii z KGHM Zagłębiem Lubin walki nigdy nie brakuje. Czy w sobotę będzie podobnie?

Przed zespołem wicelidera tabeli T-Mobile Ekstraklasy wyjazdowa potyczka z niemrawym w pierwszych kolejkach KGHM Zagłębiem Lubin. Kosecki nie ma wątpliwości, jaki cel przyświecał będzie Legii w pojedynku z Miedziowymi. - Jedziemy żeby ten mecz wygrać. Po ostatnich meczach bez zwycięstwa chcemy osiągnąć w końcu zadowalający nas rezultat, a nic innego niż zwycięstwo nas nie zadowoli. Nasze głowy są już w Lubinie i o żadnym rozprężeniu z naszej strony nie może być mowy - puentuje gracz drużyny 8-krotnych mistrzów Polski.

Komentarze (0)