Podczas konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu Podbeskidzia Bielsko-Biała z Ruchem Chorzów z ust trenera gospodarzy Roberta Kasperczyka padły słowa przeprosin. - Wypada mi tylko przeprosić za to, co drużyna pokazała chwilami w drugiej połowie. Podejrzewam, że chłopcy nawet sami nie wiedzą co się stało. Niestety w drugiej odsłonie pozwoliliśmy Ruchowi grać w piłkę - mówił z opuszczoną głową trener bielszczan.
To kolejne spotkanie w wykonaniu piłkarzy Podbeskidzia, w którym po strzeleniu gola drużyna nie idzie za ciosem, tylko cofa się, a konsekwencje tego są dla bielszczan fatalne. - Niestety był to czwarty mecz, w którym prowadzimy 1:0 i nie dowozimy ani jednego punktu - żałował zasmucony trener Kasperczyk. - Ja nie wiem, czy nie za wcześnie strzelamy te bramki. Może powinniśmy później zdobywać te gole? Może jak strzelimy bramkę w 80. minucie to dowieziemy wynik do końca spotkania? Ja już nie wiem co myśleć - pytał samego siebie napastnik Podbeskidzia, Słowak Robert Demjan.
Piłkarz Podbeskidzia zdobył w piątek swoją trzecią bramkę w tym sezonie po asyście - również trzeciej w rozgrywkach - Kamila Adamka. Dla Demjana marne to jednak pocieszenie, bowiem kolejny raz jego gol nie daje zespołowi żadnego punktu. - Co z tego? To nie cieszy, na pewno nie cieszy. Gdyby były punkty, to wówczas byłbym zadowolony - zaznaczył Słowak, który miał jeszcze bardzo dobrą okazję do wyrównania w końcówce spotkania. Po świetnym dośrodkowaniu Krzysztofa Króla jego strzał minimalnie chybił. - To prawda, szkoda tej sytuacji. Jakby było 2:2 to oczywiście byłoby lepiej. Szkoda tego - żałował słowacki napastnik.
Bielszczanie po strzeleniu gola w pierwszej połowie cofnęli się głęboko, do tego stopnia, iż rywale wykorzystali dwie nadarzające się okazje. Przy bramkach zawiedli także obrońcy Podbeskidzia, którzy pozostawili gościom sporo wolnego miejsca w polu karnym. - Chcieliśmy strzelić bramkę. Ja nie wiem, co się z nami stało. Cofnęliśmy się za bardzo - dodał Demjan i podkreślił: [i]- Kolejny mecz musimy wygrać. Nie ma mowy, abyśmy nie wygrali.
[/i]Po spotkaniu w bielskim obozie zapanował smutek i rozgoryczenie. Prezes Podbeskidzia Marek Glogaza przyznał, iż sytuacja jest niedobra i będzie musiał nad nią głęboko się zastanowić. Czy także nad przyszłością w Podbeskidziu Kasperczyka? Szkoleniowiec nie ukrywa, iż w tej chwili nikt nie może spać spokojnie. Jak dotychczas prezes darzył Kasperczyka dużym kredytem zaufania nawet w trudnych dla drużyny momentach. Jednak widok Glogazy, który po spotkaniu samotnie siedzi na głównej trybunie i spogląda w jeden punkt, co uchwyciły kamery telewizyjne, oddaje atmosferę, jaka panuje w Podbeskidziu. Kolejny tydzień w klubie może być gorący...