Ile jeszcze kredytu zaufania dla Kasperczyka?

Szkoleniowiec Podbeskidzia Robert Kasperczyk ma mocną pozycję w klubie. Na razie nikt nie wyobraża sobie bielskiej drużyny bez niego w roli trenera. Fakty są jednak bolesne.

Paweł Sala
Paweł Sala

Z całą pewnością można powiedzieć, że to właśnie Robert Kasperczyk jest autorem największego sukcesu Podbeskidzia Bielsko-Biała w historii tego klubu. To za jego sprawą przeciętna w kilku sezonach z rzędu drużyna najpierw będąc w trudnej sytuacji utrzymała się w I lidze, a następnie awansowała w 2011 roku do T-Mobile Ekstraklasy. Mało znany trener stworzył ofensywnie grający zespół i z miejsca stał się ulubieńcem bielskich kibiców i... działaczy. Choć w Podbeskidziu zmieniały się na przestrzeni ostatnich lat zarządy, w tym prezesi klubu, to pozycja i posada Kasperczyka były niepodważalne.

W pierwszym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce Podbeskidzie wykonało założony plan - utrzymało się w ekstraklasie, i to już na siedem kolejek przed końcem ligi. Szczególnie środkową część sezonu podopieczni Kasperczyka mieli bardzo udaną. Drużyna w pewnym momencie zajmowała piąte miejsce w lidze, a co niektórzy hurraoptymiści pobrzękiwali o awansie do europejskich pucharów. Jednak końcówka rozgrywek rozwiała wszelkie wątpliwości. Górale przegrywali - a co najwyżej remisowali - w kolejnych spotkaniach i ostatecznie zakończyli sezon na dwunastej lokacie.

Mówi się, że drugi rok dla beniaminka jest najtrudniejszy. Bielszczanie rozpoczęli go fatalnie - zresztą podobnie jak sezon 2011/2012. Wiosną tego roku ostatni raz odnieśli zwycięstwo 24 marca przeciwko Lechii w Gdańsku. Mało kto chyba spodziewał się jednak, iż zła passa bez wygranej będzie trwać aż po piątą kolejkę nowego sezonu, w sumie 13 meczy! W międzyczasie Podbeskidzie przegrało jeszcze w Pucharze Polski z pierwszoligową Wartą Poznań...
Trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk na razie nie musi obawiać się o swoją posadę. Ale kredyt zaufania kiedyś się kończy Trener Podbeskidzia Robert Kasperczyk na razie nie musi obawiać się o swoją posadę. Ale kredyt zaufania kiedyś się kończy
Zwycięstwa Ruchu Chorzów i Korony Kielce w piątej kolejce T-Mobile Ekstraklasy sprawiły, że Podbeskidzie znalazło się tuż nad strefą spadkową z dorobkiem zaledwie dwóch "oczek". I choć małym usprawiedliwieniem dla Górali może być niekorzystny terminarz spotkań (starcia kolejno z Wisłą, Legią i mistrzem Polski, Śląskiem - przyp. red.), to nie wszystko da się zrzucić na ten fakt. Za nami dopiero pięć serii spotkań, a przed piłkarzami Podbeskidzia teoretycznie łatwiejsi przeciwnicy, mimo to czerwona lampka w Bielsku-Białej powinna się już zaświecić.

Czy zatem trener Kasperczyk ma powody, aby obawiać się o swoją przyszłość w Podbeskidziu? Zdecydowanie nie, bowiem wciąż działacze, zawodnicy, a co chyba najważniejsze kibice darzą go ogromnym zaufaniem. W tej chwili jest najdłużej pracującym w jednym klubie trenerem w ekstraklasie - nie licząc Adama Nawałki, który ma krótszy staż w samym Górniku Zabrze, ale już dwa pełne sezony z rzędu z zabrzanami w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Fakty dla Kasperczyka są jednak nieubłagane - drużyna Podbeskidzia na trzynaście ostatnich pojedynków przegrała 9, a zremisowała 4. W Bielsku-Białej wciąż czekają na upragnione zwycięstwo zespołu, którego trener 15 marca 2012 roku podpisał nowy, dwuletni kontrakt z Podbeskidziem z możliwością jego przedłużenia. Miało to miejsce na dziewięć dni przed wygraną w lidze z Lechią Gdańsk, jak się później okazało - ostatnią...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×