Robert Podoliński i jego podopieczni protestowali już przed przerwą, dwukrotnie domagając się rzutu karnego. W 5. minucie dopatrzyli się zagrania ręką jednego ze świnoujścian, w 23. minucie sygnalizowali faul Piotra Kieruzela na Macieju Tataju. Rezerwowi poderwali się z ławki, piłkarze dobiegli do sędziego Mirosława Góreckiego.
- Pewnie, że mamy pretensje. W pierwszej połowie sędzia ewidentnie nie gwizdnął karnego po faulu na Tataju. Poza tym po przerwie rywale znów dwa razy łapali nas w obrębie szesnastki, a reakcji nie było - wskazał Daniel Dybiec. - Ten karny nam się należał, mógł zupełnie zmienić oblicze tego meczu - wtórował trener Dolcanu.
Po przerwie jedenastkę po faulu na Bartłomieju Niedzieli egzekwowali natomiast świnoujścianie. Kolejna kontrowersja? Starał się je uciąć sam poszkodowany. - Oczywiście doszło do przewinienia. Ruszyłem do boku, gracz Dolcanu włożył nogę, ściął mnie. Analogiczna sytuacja była w piątkowym meczu Widzewa z Polonią - ocenił Niedziela.
Podoliński skupił uwagę na innej sytuacji. - Mateusz Piątkowski był przez sześć minut trzymany za linią końcową bez obrażeń i krwi, natomiast sędziowie nie pozwalali mu wrócić na boisko. Goniliśmy wynik dziesięciu na jedenastu - wskazał.
Trener i jego podopieczni po ostatnim gwizdku nie kryli rozgoryczenia. Piłkarze pospiesznie pognali do szatni, wielu unikało komentowania wydarzeń na gorąco. Podoliński natomiast "odprowadził" trójkę sędziowską do budynku, oceniając ich poczynania w ostrych słowach. - Podzielcie się tymi punktami w szatni - wściekle pokrzykiwał.
- Temat sędziowania w tym meczu mnie bulwersuje i na pewno nie zostawimy ot tak tej sytuacji. Ten pan, który gwizdał, dostanie pewnie notę osiem albo dziewięć i za tydzień znów będzie chciał kogoś skrzywdzić. Na pewno wytniemy fragmenty materiału wideo i je wyślemy, bo nie pogodzimy się z taką jakością sędziowania - zapowiedział opiekun ząbczan, a następnie przeprosił... kibiców.
- Muszę to zrzucić na nerwy, bo ewidentnie zostałem wyprowadzony z równowagi przez sytuację z Mateuszem Piątkowskim. Trener nie ma prawa reagować na zaczepki oraz obelgi z trybun i mam to sobie do zarzucenia. Przepraszam - dodał Podoliński.