Śląsk Wrocław już w pierwszej połowie objął prowadzenie w Zabrzu w spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Trójkolorowi jeszcze jednak przed przerwą doprowadzili do wyrównania, a w drugiej połowie zdemolowali mistrza Polski. - Ustawiliśmy sobie mecz na wyjeździe, czyli realizowaliśmy plan, który sobie zakładaliśmy. Mamy 1:0 w Zabrzu i co? Dostajemy cztery bramki. Nie tak sobie zakładaliśmy to spotkanie, nie taka była taktyka. Głowa w dół i powrót do Wrocławia - komentował po meczu Łukasz Gikiewicz.
- Myślę, że pierwsza połowa do końca aż taka, jak chcieliśmy żeby była, to nie była. Chcieliśmy zamknąć ich prawą stronę. Wiedzieliśmy, że Bemben będzie grał ciągle prostopadłe piłki przy linii, a tam będzie wchodził Arek Milik i Nakoulma. Chyba z osiem razy tak zagrali, więc nie zaprezentowaliśmy tego, co sobie zakładaliśmy na treningach i przed meczem - zaznaczył napastnik mistrzów Polski.
Wrocławianie rozegrali trzecie spotkanie w ciągu tygodnia. Niedawno Stanislav Levy mówił o słabym przygotowaniu fizycznym Ślaska. Widać to było w niedzielnym spotkaniu, bowiem w drugiej połowie zabrzanie zdecydowanie nadawali ton rywalizacji. - Jesteśmy profesjonalnymi zawodnikami i mówienie teraz, że gramy co trzy dni... Każdy piłkarz do grudnia chciałby grać co trzy dni, a nie czekać na święto, czyli mecz, cały tydzień - zaznaczył jednak "Giki".
- To spotkanie nam nie poszło. Trudno, lepiej teraz przegrać 1:4 niż trzy meczem pod rząd po 0:1, chociaż to boli, bo gdy prowadzi się w Zabrzu, to trzeba to dowieźć do końca - podsumował Łukasz Gikiewicz.