- Szansa na sukces jest zawsze i zawsze trzeba wierzyć, że uda się przełamać złą passę. Trzeba jednak przyznać, że mimo kilku absencji w kadrze Anglików, w dalszym ciągu pozostają oni faworytami tego spotkania. Jedyną nadzieją jest to, że nasza drużyna zaprezentuje zupełnie inny poziom, zacznie grać w piłkę, a nie tylko ją kopać. Bez tego o jakiekolwiek punkty będzie niezmiernie ciężko - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Janusz Wójcik, były selekcjoner reprezentacji Polski.
Doświadczony szkoleniowiec jest krytyczny dla poziomu prezentowanego przez biało-czerwonych. - Żeby móc równać się z europejską czy światową czołówką, musimy grać szybciej i płynniej, a nie tak nieudolnie jak dotychczas. Mam też nadzieję, że trener Fornalik zdecyduje się na bardziej ofensywne zestawienie zespołu i nie wybiegnie w ataku sam Lewandowski, bo gra jednym napastnikiem z Anglią nie daje nam cienia szans na korzystny rezultat. On sam, mimo to, że jest naprawdę dobrym napastnikiem, nie przebije głową muru angielskiej defensywy - przekonuje szkoleniowiec srebrnych medalistów IO w Barcelonie z 1992 roku.
Nasz rozmówca wątpi, by Waldemar Fornalik odważył się przeciwko Synom Albionu zagrać dwoma napastnikami, a to w jego opinii mogłoby przed Polską otworzyć szansę na zwycięstwo. - Wiadomo, że pewniakiem do gry jest Lewandowski. Kto koło niego? Nie wiem na kogo postawi trener. Zresztą w ogóle wątpię, że postawi na kogokolwiek. Uważam, że gra jednym napastnikiem to będzie poważny błąd, ale niech to pozostanie suwerenną decyzją trenera Fornalika. To on odpowiada za wynik tego spotkania, nawet jeśli będzie on dla naszej drużyny niekorzystny - zauważa były opiekun m.in. reprezentacji ZEA i Syrii.
W stolicy od rana pada, a w opinii Wójcika taka aura będzie sprzymierzeńcem... reprezentacji Anglii. - Pogoda jest iście angielska i trzeba powiedzieć, że ten zespół na mokrej murawie będzie czuł się tak, jak nasi reprezentanci na trawie suchej. Jeżeli przed tym meczem towarzyszyć będą naszym zawodnikom jakiekolwiek obawy, a takie na pewno są, to nasze szanse jeszcze bardziej opadają. Nasz zespół musi wyjść na murawę z wiarą, że ten mecz będzie dla niego wielką szansą, którą trzeba wykorzystać. Wtedy jest nadzieja, że jakieś punkty trafią na nasze konto - analizuje charyzmatyczny trener.
Nasz rozmówca drży o motorykę biało-czerwonych. - Boję się o to, jak nasza drużyna będzie w tym meczu wyglądała pod kątem fizycznym. Jeżeli w połowie meczu zabraknie jej sił, to Anglicy nas "zjedzą". Musimy mieć na uwadze to, że na Wyspach Brytyjskich gra się co 2-3 dni i taka intensywność nikogo nie dziwi. W Polsce, już za moich czasów było tak, że piłkarz przyjeżdżał na zgrupowanie reprezentacji zmęczony i kiedy trzeba było zap***ć na treningu, to on musiał odpocząć, bo przecież w lidze ma na regenerację 4-5 dni. Takich znaków zapytania jest więcej, stąd mam przed tym meczem naprawdę duże obawy - kiwa głową Wójcik.
Bilans gier Polski z Anglią jest dla biało-czerwonych druzgocący. Z 17 dotychczasowych pojedynków nasz zespół wygrał zaledwie raz, sześć razy remisując i doznając aż jedenastu porażek. Ostatni remis z angielską drużyną narodową Polacy osiągnęli w 1999 roku, kiedy naszą kadrę prowadził Wójcik. - Chciałbym, żeby w dzisiejszym meczu gra naszej reprezentacji wyglądała podobnie jak wówczas. Graliśmy wtedy na Legii, przy Łazienkowskiej. Wierzę, że także tym razem stolica okaże się dla reprezentacji Polski szczęśliwa - uśmiecha się "Wójt".
- Anglia była wtedy bardzo silnym zespołem. Prowadził ich Kevin Keegen, który przez cały mecz podskakiwał przy linii bocznej i drżał o wynik tego spotkania. Polska była bowiem zespołem zdecydowanie lepszym i nie była to tylko opinia moja i polskich dziennikarzy, ale także angielskich mediów. W tamtym meczu dominowaliśmy całkowicie. Mieliśmy dwie niewykorzystane sytuacje sam na sam - Gilewicza i Juskowiaka, a Hajto obił w tym meczu poprzeczkę. Anglicy też trafili w słupek naszej bramki, ale to wynikło z przypadkowej akcji - wspomina nasz rozmówca.
W szeregach biało-czerwonych prym wiódł duet napastników Andrzej Juskowiak i Wojciech Kowalczyk. - Pogoda była ciężka, podobnie jak dzisiaj. Boisko także pozostawiało wiele do życzenia. Ja jednak postanowiłem zaryzykować i wystawiłem duet napastników, którzy grali niemalże na pamięć. Wydaje mi się, że takiej pary snajperów nigdy już mieć nie będziemy. Widać było po grze Anglików, że bali się oni tych chłopaków i grali bardzo zachowawczo. Dobrze byłoby, gdyby nasza drużyna choć fragmentami była w stanie do tego występu nawiązać - puentuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.