Zganiacz dla SportoweFakty.pl: Sami sobie strzelamy

Mariusz Zganiacz to jeden z nielicznych piłkarzy, którzy po karnej degradacji Korony Kielce od początku deklarowali chęć pozostania w kieleckim klubie i pomocy w walce o szybki powrót do ekstraklasy. Kilka dni temu w mediach pojawiła się jednak informacja, jakoby blondowłosy pomocnik zmienił zdanie i bliski był transferu do Łódzkiego Klubu Sportowego.

- To nie są prawdziwe informacje. Nikt ze mną nie rozmawiał. Nie wiem, skąd oni takie rzeczy biorą - odpowiada popularny "Zgani" na artykuł opublikowany na łamach Dziennika Łódzkiego. Dziennik ten przytoczył słowa menedżera piłkarza, Jarosława Kołakowskiego, który stwierdził, że wszystko zależy od rozmów samego zawodnika z potencjalnym kontrahentem. Łódzkich działaczy miała nawet nie przerażać kwota odstępnego, jakiej żąda Korona za 24-letniego gracza. Według Dziennika, wynosi ona równy milion złotych. - Na początku okresu przygotowawczego rzeczywiście było ok. miliona złotych, a teraz suma ta pewnie zmalała - prostuje prasowe doniesienia na łamach portalu SportoweFakty.pl sam zainteresowany.

Po degradacji o jedną klasę rozgrywkową w związku z aferą korupcyjną Koronę opuściło już dziesięciu piłkarzy. Do końca okna transferowego pozostało jeszcze kilka dni i głośno mówi się o kolejnych osłabieniach i tak już bardzo osłabionego zespołu. Wszyscy chcą bowiem grać w ekstraklasie, a nie w nowej pierwszej (czyli drugiej) lidze. Zganiacz, który ma za sobą występy w młodzieżowej reprezentacji Polski, nie uważa jednak, że niższa klasa rozgrywkowa zaszkodzi jego dalszemu rozwojowi. - Na pewno mój rozwój się nie zatrzyma. Druga liga nie jest aż tak słaba. Najważniejsza jest regularna gra, choć nie ukrywam, że dla mnie lepiej byłoby grać w ekstraklasie - mówi niskiego wzrostu pomocnik. - Poza tym nie jest łatwo mi odejść, bo Korona chce za mnie dużo pieniędzy - dodaje.

Pieniądze swoją drogą, ale czy w ogóle pojawiły się jakieś propozycję zatrudnienia rozgrywającego kieleckiej drużyny? - Słyszałem o paru ofertach, ale konkretnie nikt sie ze mną nie kontaktował - odpowiada wychowanek śląskiego klubu Czarni Gorzyce. W każdym razie słowa dotrzymał, bo od początku zapowiadał, że ma zamiar wywiązać się z obowiązującego go jeszcze przez półtora roku kontraktu, w przeciwieństwie do jego byłych już klubowych kolegów. Dzięki swojej lojalności wobec Korony zaskarbił sobie duży szacunek wśród kibiców "złocisto-krwistych", choć, jak sam mówi, nigdy nie da stuprocentowej pewności, że zostanie. - Cieszę się, że kibice tak bardzo mnie szanują i widzą, jak w każdym meczu staram sie grać na 100 proc., choć nie zawsze wszystko wychodzi - przyznaje "Zgani".

Właściwie to w nowym sezonie Koronie nie wychodzi… nic. Zero punktów na koncie, osiem straconych bramek i ostatnie miejsce w ligowej tabeli - nikt nie wyobrażał sobie takiej sytuacji po trzech ligowych kolejkach. - Ciężko powiedzieć, co się z nami dzieje. Po prostu trzeba się wziąć w garść i zacząć wygrywać, bo nas na to stać. W każdym meczu jesteśmy lepsi, ale brakuje skuteczności. Musimy nad tym popracować i oczywiście nie tracić tak łatwo bramek, bo praktycznie to my sobie sami strzelamy - uważa Mariusz Zganiacz, który przyczyn tak słabego startu doszukuje się w zawirowaniach wokół zespołu. - Co chwilę słyszy się nowe doniesienia, że ktoś odchodzi, a to nam nie pomaga. Do końca okienka transferowego został jeszcze tydzień i na pewno jeszcze ktoś odejdzie. Będzie wtedy jeszcze trudniej o ligowe punkty, ale na boisku sie o tym nie myśli i gra sie o zwycięstwo. Poza tym niektórzy młodzi zawodnicy potrzebują jeszcze czasu, żeby wkomponować się w drużynę - przekonuje. Kolejny mecz Korona zagra już w środę ze Stilonem Gorzów Wielkopolski. Będzie to spotkanie zaległe. - Wierzę, że się przełamiemy - kończy kluczowy gracz kieleckiego pierwszoligowca.

Komentarze (0)