"Nowy" napastnik Widzewa: To nie był mój pierwszy raz

W 8. kolejce T-Mobile Ekstraklasy, Widzew Łódź pokonał w meczu wyjazdowym Piasta Gliwice 2:1. Pod koniec spotkania w ataku łodzian zagrał... [tag=27474]Jakub Bartkowski[/tag], który jest nominalnym obrońcą.

- Nie był to łatwy mecz. Zostawiliśmy na boisku dużo sił, widać było w szatni, że wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Ale jak widać, opłacało nam się to, bo udało się wygrać i do Łodzi jadą trzy punkty - powiedział po sobotnim spotkaniu Jakub Bartkowski, zawodnik Widzewa Łódź.

Widzewiacy oddali w sobotnim meczu jedynie dwa celne strzały na bramkę gliwiczan, lecz dzięki stuprocentowej skuteczności, oba z nich zamienili na gole. - Mieliśmy mało sytuacji w tym meczu, lecz mimo tego, udało nam się strzelić więcej bramek od przeciwnika. To trzeba docenić. Nie sztuką jest wypracować 10, czy 15 sytuacji i żadnej z nich nie wykorzystać. Sztuką jest, kiedy drużyna może nie gra dobrze w ofensywie i oddaje pole rywalowi, zdobywa więcej bramek od niego - przyznał gracz Widzewa.

Podopieczni Radosława Mroczkowskiego mogą żałować jedynie straconej bramki, która wpadła przez błąd jednego z obrońców. - Trochę głupio straciliśmy tę bramkę, bo wydawało się, że mieliśmy opanowaną sytuację. Ale czasami zdarzają się takie sytuacje - przyznał. - Za bardzo oddaliśmy pole Piastowi i musimy wyciągnąć z tego wnioski. Na szczęście potrafiliśmy się podnieść i przenieść grę na połowę rywala, dzięki czemu zdobyliśmy zwycięską bramkę - dodał.

Jakub Bartkowski zagrał w Gliwicach jako napastnik
Jakub Bartkowski zagrał w Gliwicach jako napastnik

21-letni obrońca rozpoczął mecz na swojej nominalnej pozycji, lewej obronie. Jednak spotkanie zakończył grając jako napastnik. Co ciekawe, to nie był pierwszy raz kiedy młodzieżowy reprezentant Polski wystąpił na tej pozycji. Będąc jeszcze graczem zespołu Młodej Ekstraklasy, rozegrał on jeden mecz w ataku. - To nie był pierwszy raz, kiedy zagrałem w ataku. Pozycja dla mnie znana. Ale umówmy się, jestem obrońcą. Była to wymuszona zmiana pozycji, bo złapał mnie bardzo mocny skurcz w końcówce spotkania. Trener podjął słuszną decyzję, bo mogłoby mnie w którejś sytuacji zabraknąć. Na szczęście udało nam się dowieźć ten wynik do końca - przyznał widzewiak.

Mimo lekkiego urazu, Bartkowski radził sobie dobrze w ataku i zebrał od kolegów słowa uznania. - (uśmiech) Starałem się jak mogłem. Trzeba było przetrzymać piłkę z przodu i w miarę się udało. Chociaż Piast nas mocno atakował i musieliśmy skupić się na grze defensywnej. Robiłem co mogłem, tak jak cała drużyna - zakończył.

Komentarze (0)