Poloniści zasłużyli na dodatkowe treningi

Piłkarze Czarnych Koszul po meczu z Ruchem Chorzów zasłużyli na dodatkowe jednostki treningowe. Poloniści muszą poćwiczyć zarówno skuteczność, jak i grę w obronie.

Zespół z Konwiktorskiej to jedna z największych niespodzianek tej jesieni w T-Mobile Ekstraklasie. Stołeczny zespół jest w ligowej tabeli na pozycji szóstej i ma dogodny terminarz kolejnych gier. Gracze Czarnych Koszul mierzyli się już w tym sezonie i z Legią, i z Lechem, i ze Śląskiem, a spośród czołowych polskich ekip w tym roku czeka ich jeszcze tylko domowa konfrontacja z Górnikiem Zabrze, rundę warszawiacy mogą zakończyć więc naprawdę wysoko.

W poprzedniej kolejce Polonia zasłużenie pokonała na własnym stadionie rozpędzony Ruch Chorzów, w grze zespołu Piotra Stokowca było jednak sporo mankamentów. Na pierwszy plan wysunęła się słaba skuteczność, bo choć stołeczni gracze wbili rywalom dwie bramki, to trafień tak naprawdę mogło być nawet trzy razy więcej. Dwie wyborne sytuacje zmarnował Łukasz Piątek, a swoje gole zdobyć mogli także Paweł Wszołek i Dorde Cotra.

- Łukasz chyba zostanie teraz i będzie strzelał - śmiał się w trakcie pomeczowej konferencji prasowej trener Stokowiec, w trakcie spotkania powodów do radości jednak nie miał. Kapitan Czarnych Koszul najpierw w sytuacji sam na sam nie zmieścił piłki między słupki, a w ostatniej sytuacji meczu będąc przed pustą bramką nie był w stanie opanować futbolówki zagranej z prawego skrzydła.

Brak skuteczności mógł się na Polonistach zemścić, prezentów od stołecznej defensywy nie potrafił jednak wykorzystać Andrzej Niedzielan. W grze obronnej Czarnych Koszul było dużo chaosu, a rozgrywający swój drugi ligowy mecz w tym sezonie Wojciech Szymanek nie potrafił znaleźć na boisku wspólnego języka z wracającym do zespołu po urazie doświadczonym Marcinem Baszczyńskim. - Oprócz treningów strzeleckich będziemy także doskonalić postawę obronną - odgryzał się w rozmowie z dziennikarzami Stokowiec pytany o mankamenty w grze swojego zespołu.

Polonia w tym sezonie w każdym meczu traciła przynajmniej jedną bramkę, za każdym razem jednak przynajmniej jedną także strzelała. - Ja wolę wynik 4:4 niż 0:0 - wyjaśniał szkoleniowiec Czarnych Koszul. - Nie raz to już powtarzałem, że chcemy stwarzać widowiska i w takim wypadku trzeba liczyć się z tym, że możemy tracić bramki, zawsze wierzę jednak, że to my strzelimy o jedną więcej - podsumował Stokowiec.

Każdy kolejny ligowy mecz potwierdza, że w ofensywie jego zespół ma nieograniczone możliwości (a z Ruchem nie grali przecież Jacek Kiełb i Daniel Gołębiewski), nie zawsze jest je jednak w stanie wykorzystać, co w połączeniu z błędami w defensywie sprawia, że Polonia do lidera traci cztery oczka. Przed szansą na zmniejszenie tej straty Czarne Koszule staną w sobotę w Bełchatowie. GKS przed tygodniem wygrał pierwszy mecz w tym sezonie, faworytem spotkania będą jednak Poloniści.

Komentarze (0)