Piłkarze KGHM Zagłębia Lubin, jak to już niemal standardowo bywa, jesienią prezentowali się fatalnie. Przed sezonem oczekiwania w Lubinie były spore - mówiło się nawet o walce o europejskie puchary. Rzeczywistość kolejny raz wszystko jednak zweryfikowała. Miedziowi początek sezonu mieli fatalny i do prowadzącej Legii Warszawa aż szesnaście punktów.
W minioną niedzielę zawodnicy z Lubina dokonali jednak rzeczy której mało kto się po nich spodziewał. Gdy los trenera Pavela Hapal wisiał już na stryczku, prowadzona przez niego drużyna zwyciężyła w derbowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. Warto zaznaczyć, że lubinianie dokonali tego na terenie rywala, a WKS na Stadionie Miejskim we Wrocławiu do tego spotkania był niepokonany. - Czy to przełom w naszej grze? Wierzę, że tak. Będziemy chcieli to potwierdzić w kolejnym bardzo ważnym spotkaniu z Podbeskidziem w którym mam nadzieję, że zwyciężymy i odskoczymy od tego dołu tabeli - zastanawia się bramkarz Zagłębia, Michał Gliwa.
Najlepszym piłkarzem niedzielnej potyczki był Robert Jeż, który do tej pory zawodził. - Wiadomo, jak to to jest w piłce. Ja zawsze tak chcę grać. Raz się uda, raz nie. Nie wiem czym to jest spowodowane. Nie jest wina kolegów - wyjaśniał pomocnik, który w starciu ze Śląskiem popisał się dwoma asystami. - Na początku sezonu czegoś mi brakowało. Okres przygotowawczy nie był dla mnie dobry. Byłem po operacji kolana, potem mnie bolały plecy i nie trenowałem tak, jak chciałem ja i trener - argumentował piłkarz. Jeż, podobnie jak i jego koledzy z zespołu wierzy, że teraz jego drużyna grać będzie już lepiej. - Długo czekaliśmy na zwycięstwo i ta wygrana ze Śląskiem jest ważna dla nas, dla kibiców - podkreślił.
Popisową partię z drużyną z Wrocławia rozegrał także Szymon Pawłowski. - Wygrane derby to najlepsza okazja na przełamanie. Atmosfera wokół klubu teraz na pewno się poprawi. Morale drużyny się zwiększa, a co ważne, kibice nadal będą nas wspierać - skomentował strzelec jednej z bramek.
Kolejnym rywalem Miedziowych będzie Podbeskidzie Bielsko-Biała, a więc zespół, który do tej pory nie wygrał żadnego spotkania i jest w sporym kryzysie. Górale do Lubina przyjadą prowadzeni już przez nowego trenera. Chociaż to dopiero początek sezonu to już stawką pojedynku będzie przysłowiowe "sześć" punktów. Oba zespoły w tabeli dzielą bowiem zaledwie trzy oczka. - Teraz przed nami kolejne bardzo ważne spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Musimy zagrać podobnie i zdobyć trzy punkty, tym razem u siebie. Wtedy zwycięstwo będzie smakowało podwójnie - zaznaczył Pawłowski.
Miedziowi zdają sobie jednak sprawę, że nie mogą sobie już pozwolić na stratę punktów w kolejnych meczach. Chociaż drużyny z Lubina nikt nie wymienia jako kandydata do spadku, to jak na razie punktów ma ona jak na lekarstwo. - Jesteśmy tak naprawdę w takiej sytuacji, że ze Śląskiem każdy wynik był do przyjęcia - remis na pewno też byłby jakimś sukcesem. Teraz na pewno trzeba się cieszyć, ale myśleć też już o kolejnym spotkaniu, bo tak naprawdę będzie no równie ważne, jak to ze Śląskiem Wrocław - stwierdził Maciej Małkowski.
W najbliższych kolejkach okaże się, czy mecz ze Śląskiem Wrocław dla Zagłębia naprawdę będzie momentem przełomowym. Jak nie, to w Lubinie znów zapewne rozpęta się dyskusja o zmianie trenera. Na razie jednak Hapal może raczej spać spokojnie.