Przyrowski dla SportoweFakty.pl: Przed nami ciężkie pół roku

Nie bez echa przeszła nieudana fuzja dwóch drużyn - Groclinu i Śląska. Naprawdę bardzo niewiele zabrakło do tego, aby piłkarze Zbigniewa Drzymały zamiast grać w Polonii Warszawa, trafiliby do Wrocławia. - Cóż, troszkę nas "wykręcili" - wspomina bramkarz Sebastian Przyrowski. Teraz podopieczni Jacka Zielińskiego będą mogli zrewanżować się rywalom.

Piotr Tomasik
Piotr Tomasik

- Nic nikomu nie musimy udowadniać. Prócz sobie, rzecz jasna. Chcemy zobaczyć na jakim jesteśmy poziomie. Zamierzamy zdobywać pewność siebie i zgranie. Będziemy to robić zarówno dla samych siebie, jak i kibiców. Dla nikogo więcej. A Śląsk? Jeśli damy z siebie wszystko i zagramy tak, jak w drugiej połowie w Łodzi, powinno być ciekawie - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Przyrowski.

27-letni bramkarz niechętnie powraca do sytuacji sprzed kilkunastu tygodni. Tematu nieudanej fuzji najlepiej w ogóle by nie poruszał. - Cóż, troszkę nas "wykręcili". Na pewno prezes Drzymała z tego powodu nie był zadowolony. My też nie, choć w całej tej sytuacji niewiele od nas zależało. Co zrobić... - twierdzi. - Sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej, i los rzucił nas do Warszawy. Teraz mamy KSP na piersi i staramy się jak najlepiej grać dla tej drużyny. Cieszymy się z tego, że jesteśmy w Polonii - dodaje.

Na pewno piątkowe spotkanie piłkarzy Zielińskiego ze Śląskiem będzie bardzo ciekawe. Obie drużyny w minionej kolejce wygrały, choć zwycięstwo wrocławian (4:0 nad Odrą) robi o wiele lepsze wrażenie. - Prezentują dobrą i ciekawą piłkę. A my musimy zacząć wygrywać u siebie. Gramy na własnym boisku, liczymy, że przyjdzie wielu kibiców i nam pomogą - uważa Przyrowski.

Po połączeniu drużyn Groclinu i Polonii eksperci i kibice spodziewają się naprawdę wiele. Słychać nawet opinie, że już w tym sezonie będzie to czołowa siła polskiej ekstraklasy. - Ale my jesteśmy nową ekipą i trzeba to budować od początku. Z Grodziska przecież odeszło pięciu ważnych piłkarzy. Nie ma łatwo. Amica Wronki i Lech Poznań też mieli porządne zespoły, a zaczęło to kulać dopiero teraz, po dwóch latach - przypomina bramkarz, który pozostaje w kręgu zainteresowań Leo Beenhakkera. - A o co walczymy? O przetrwanie. Chcemy grać coraz lepiej, poprawić zgranie, lepiej się poznać. Przed nami ciężkie pół roku. A jakie miejsca możemy zająć, okaże się dopiero na półmetku rozgrywek - kończy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×