Górale do Lubina przyjechali z dorobkiem dwóch punktów, siedmioma porażkami na koncie oraz z nadzieją, że nowy trener Marcin Sasal odmieni oblicze zespołu.
Zaczęło się jednak dla Górali bardzo źle. Już w pierwszej minucie uratował ich słupek po strzale Szymona Pawłowskiego. Miedziowi raz po raz atakowali bramkę rywali i kapitalnej sytuacji nie wykorzystał Maciej Małkowski. Jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce.
Podbeskidzie nie potrafiło wyjść z własnej połowy, broniło się całym zespołem i bramka dla lubinian wisiała w powietrzu. Tymczasem katastrofalny błąd popełnił Adam Banaś. Tak zastawiał piłkę, aby ta wyszła na aut bramkowy, że stracił ją na rzecz Roberta Demjana. Ten szybko zagrał do Damiana Chmiela i Górale prowadzili.
Lubinianie nie zwalniali tempa i nadal tworzyli sobie okazje strzeleckie. Robert Jeż trafił piłką w słupek, ale Słowak nie wytrzymał tuż przed przerwą. Uderzył łokciem w twarz Dariusza Łatkę i wyleciał z boiska.
Druga połowa była już bardziej otwarta. Podbeskidzie widząc, że rywal gra w osłabieniu zaczęło atakować. Raziło nieskutecznością - podobne jak Miedziowi. Ci jednak doprowadzili do wyrównania i wynik stał się sprawą otwartą.
W 90. minucie kolejny niewyobrażalny błąd popełnił jeden z graczy Zagłębia. Tym razem Michał Gliwa dał się zaskoczyć strzałem z rzutu wolnego w "krótki róg" z odległości 30 metrów. Podbeskidzie wygrało 2:1.
- Wszyscy znają naszą sytuację, od miesięcy drużyna była bez zwycięstwa. Naszym założeniem było, aby w końcu wygrać. I drużyna pokazała charakter. Myślę, że dobrze się ten mecz oglądało. Było dużo sytuacji z obu stron. Dopisało nam szczęście i to jest najważniejsze. Założyliśmy sobie, aby grać spokojnie i nie dać się Zagłębiu rozpędzić. Graliśmy defensywnie, bo nie stać nas na otwarty futbol, musimy nad tym jeszcze popracować. Dostaliśmy głupią bramkę i musieliśmy drżeć o zwycięstwo. Patrzę optymistycznie w przyszłość i wierzę, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Do utrzymania jeszcze daleko, ale wszystkim ogłaszam, że Podbeskidzie jeszcze się nie poddało - podsumował Marcin Sasal.