Ostra wymiana zdań na konferencji Arki

W niecodziennej atmosferze przebiegała czwartkowa konferencja Arki przed meczem z Dolcanem Ząbki. Trener Nemec publicznie wdał się w dyskusję z jednym z dziennikarzy. Ten nie pozostał dłużny.

Piotr Wiśniewski
Piotr Wiśniewski

Po dwóch porażkach z rzędu, gdynianie w końcu zainkasowali komplet punktów bijąc w niedzielę Stomil Olsztyn. Trener Arki dokonał w tym spotkaniu kilku zmian, które wpłynęły na przebieg meczu. Na ławce rezerwowych wylądował Radosław Pruchnik, a miejsce w bramce stracił Michał Szromnik. - Musiałem zareagować po niedawnych niepowodzeniach. Cały czas odważnie stawiamy na młodych piłkarzy, wychowanków Arki. Michał swoją szansę dostał, ale jej w pełni nie wykorzystał. Nie spisywał się tak jak oczekiwałem - przyznał Petr Nemec.

Mecz Arka - Dolcan z kibicami!

Ostatnimi czasy w Gdyni wiele mówiło się o spotkaniu szkoleniowca żółto-niebieskich z władzami klubu, które zaniepokoiły się słabymi wynikami. W dodatku w niektórych mediach wytykano błędy Czechowi. W takiej atmosferze Petr Nemec musiał przygotowywać zespół do potyczek z Dolcanem Ząbki i ŁKS-em Łódź. - Oczywiście, że myślę już o zimie i wiośnie. Ostatnio jednak znów pojawiły się różne informacje na temat mojej osoby. Najpierw muszę dograć do końca rundę jesienną, potem zobaczymy co będzie dalej - mówił opiekun Arki.

Sternik gdyńskiego okrętu nie czuje ciśnienia wewnątrz klubu. Jak zapewnia działacze Arki nie chcą podejmować pochopnych ruchów. - Nikt nie postawił przede mną celu ile punktów muszę zdobyć w ostatnich meczach tej rundy. Ze strony klubu nie czuję presji. Nie rozumiem dlaczego niektórzy dziennikarze doszukują się drugiego dna. Ktoś w artykule wytyka mi jakie błędy popełniam, pamiętajmy, że kij ma dwa końce. To chyba jasne, że skoro celem klubu są miejsca 5-10, to ja chciałbym zająć jak najwyższe miejsce. Do tej pory w dziwny sposób traciliśmy punkty i skomplikowaliśmy swoją sytuację, ale ja nie mam wpływu na pojedyncze błędy piłkarzy. Taka jest piłka. Ja odpowiadam za motorykę i przygotowanie. Wiem, że zespół jest przygotowany na 90 minut takiej gry. Próbujemy grać swoje. Wszystko rozbija się przez brak napastnika. Z tą sytuacją nie mierzymy się od teraz, tylko od początku sezonu - dziwił się czeski szkoleniowiec.

Co jeśli Arka nie zrealizuje celu i po rundzie jesiennej będzie wić się w ogonie tabeli? Czy trener Nemec spakuje walizki, obrazi się i wyjedzie? - W piłce nie może być miejsca na obrażanie się. Arka to nie jest mój pierwszy klub i do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić. Staram się pracować na 100%, chcę mieć czyste sumienie - zastrzegał.

Arka: "Górka" zamknięta, ale kibice wejdą!?

Opiekun gdyńskiej drużyny miał za złe dziennikarzom jednej z gazet nieobiektywny artykuł na jego temat. - Nie wszystkie media wytykają mi błędy. To są konkretni ludzie, ich mam na myśli. Martwi mnie co innego. Nie rozumiem dlaczego ktoś pisząc o mnie nieprzychylnie, nie zadzwoni i nie porozmawia ze mną na tematy, które porusza w artykule. Takie są realia czasów, że każdy może pisać co mu się żywnie podoba - złościł się trener Arki Gdynia.

Obecny na sali dziennikarz, którego trener Nemec słownie zaatakował nie pozostał dłużny. Sugerował, że szkoleniowiec gdynian zbyt lekką ręką pozbył się Mirko Ivanovskiego i Ensara Arifovicia. - Nie mówię o samokrytyce. O pewnych rzeczach możemy rozmawiać po sezonie, a nie w trakcie rundy. Wystarczy mnie zapytać o konkretne ruchy. Chyba wiemy dlaczego w Arce nie ma już Ivanovskiego i Arifovicia. Nie wiem po co ciągle wałkujemy ten temat - mówił wyraźnie zdenerwowany opiekun Arki.

Temat Arifovicia wracał jednak niczym bumerang. To był punkt zapalny konferencji prasowej. - Nie czuję się obrażony, ale ile można mówić o Mirko i Arifoviciu? - pytał Nemec.

W obronie trenera stanął Krzysztof Sobieraj. - Jeśli mogę coś powiedzieć... Nie chcę się z panem bić na słowa, tylko prowadzić konstruktywną rozmowę. Zgoda - w tym sezonie nie mamy celu awansu. Władze postawiły nam za zadanie wywalczenie miejsca od piątego do dziesiątego. Druga sprawa: nie zgadzam się, że Flota to słaby zespół. Mają silną drużynę i to się nie wzięło znikąd. Ci chłopcy grają ze sobą kilka sezonów - wtrącił piłkarz żółto-niebieskich.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×