Mamy o sobie za wysokie mniemanie - rozmowa z Łukaszem Madejem, pomocnikiem GKS Bełchatów

- Powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby w takich ligach jak azerska polski piłkarz był zjawiskowy - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Łukasz Madej, pomocnik GKS Bełchatów.

Marcin Ziach: Ucieka kolejka za kolejką, a GKS Bełchatów wciąż na dnie tabeli. Chyba coraz trudniej się z tego tłumaczyć...

Łukasz Madej: Tłumaczyć kolejne porażki nie jest łatwo, to fakt. Mamy jednak jeszcze mnóstwo meczów do rozegrania i nikt nie ma prawa stawiać na nas kreski. Ja sam wierzę, że nam się uda utrzymać, bo kiedyś byłem w trudniejszej sytuacji i udało nam się utrzymać w ekstraklasie. Jest ciężko, ale nie ma co dramatyzować. Zostało dwadzieścia spotkań i sześćdziesiąt punktów do zdobycia, więc wszystko jest jeszcze możliwe.

Skąd czerpiesz wiarę, że uda wam się uciec spod topora, kiedy gra optymizmem napawać nie może?

- Życiowe doświadczenie mnie tego nauczyło. Kilka lat temu miałem z ŁKS-em Łódź jedenaście punktów po siedemnastu kolejkach, a wiosną rozegraliśmy świetną rundę i udało nam się spokojnie utrzymać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w Bełchatowie nie było podobnie.

Dużo widzisz analogii pomiędzy tym, z czym miałeś do czynienia w Łodzi i teraz w Bełchatowie?

- Podobieństw nie brakuje, bo graliśmy bardzo dobrze, ale brakowało szczęścia, a co za tym idzie punktów. Na pewno jeszcze nie wszystko jest stracone. Czekają nas ważne mecze i musimy w nich trochę punktów jeszcze zdobyć, żeby móc spokojnie zimę przepracować, a potem na wiosnę walczyć o byt w tej lidze.

Co zaważyło o tym, że zakotwiczyłeś właśnie w GKS? Nie było ciekawszych ofert dla mistrza Polski?

- Ze Śląskiem nie udało mi się dogadać, po czym pojawił się temat wyjazdu do Azerbejdżanu. Wyjechałem na testy, obejrzałem jak wszystko w klubie wygląda i zdecydowałem się wrócić. Niestety w Polsce trwał już sezon i musiałem szukać ofert last minute, a Bełchatów taką ofertę mi złożył. Szkoda, że tak wszystko się to potoczyło, ale nie zawsze gra się o mistrzostwo Polski i powalczyć o inne cele też trzeba umieć.

Chazar Lenkoran nie był klubem, który spełniał twoje oczekiwania?

- Oferta była bardzo ciekawa i ja sam byłem gotów w tym klubie grać. Niestety ktoś gdzieś w prasie puścił plotkę, że jestem niezdolny do zawodowej gry w piłkę i szybko przeniosło się to na to, jak w klubie mnie postrzegano. Nie chciałbym się już co do tego zagłębiać. Póki co skupiam się na tym, żeby pomóc GKS-owi, a pewne tematy być może wrócą.

Dziwne nastały czasy, w których gra w lidze azerskiej dla polskiego piłkarza stanowi wyzwanie.

- Wydaje mi się, że my mamy o sobie za duże wyobrażenia i przez to marginalizujemy innych, co jest błędem. W Azerbejdżanie gra wielu bardzo dobrych zawodników, których w polskiej lidze nigdy nie było i nie będzie. Roi się tam od chłopaków z przeszłością w lidze portugalskiej czy greckiej. Wymagania rynku są takie, że tam gdzie są pieniądze, zawsze trafiają lepsi zawodnicy. Dziesięć lat temu jeszcze nikt o grze w Rosji nie myślał, a dzisiaj jeżdżą wszyscy. Zamiast oceniać innych powinniśmy dołożyć wszelkich starań, żeby w takich ligach jak azerska nas szanowali, bo przecież nie w każdej czołowej lidze Europy nas chcą.

Nosisz zadrę w sercu wobec działaczy Śląska Wrocław, że tak się to wszystko potoczyło?

- (milczenie) Szczerze, to nie chciałbym na ten temat mówić. Jestem tam gdzie jestem i czasu się nie cofnie.

Wracając do sytuacji w tabeli T-Mobile Ekstraklasy, wydaje się, że będziecie jednym z trzech zespołów, które rozstrzygną między sobą ligowy byt.

- Ja bym tego nie przesądzał, bo wydaje mi się, że z biegiem tego sezonu będą krystalizować się inne zespoły, które będą musiały walczyć o utrzymanie. Nawet drużyny, które dzisiaj są w czołówce przy dwóch porażkach mogą spaść w dolne rejony tabeli, a wiadomo, że stamtąd ciężko się wydostać. Powiem szczerze, że ja wierzę, że nie tylko my, Podbeskidzie i Zagłębie będziemy o ten byt walczyć.

Zazwyczaj, kiedy na początku sezonu nie idzie przełomem jest pierwsze zwycięstwo. Wam ono nie pomogło, choć ograliście Podbeskidzie.

- Nam ono nie pomogło, ale nie załamujemy się tym. Potrzebujemy kolejnych zwycięstw. Jak będziemy punktować, to będzie dobrze.

Jesteś fontanną optymizmu, której poglądy wobec niedawnego łomotu, jaki sprawiła wam Polonia Warszawa (0:5) wyglądają nieco komicznie.

- Jesteśmy w trakcie sezonu i nic nie możemy przesądzić. Nasza liga jest taka, że nigdy w niej nic nie jest do końca pewne. Mecz z Polonią długo w nas siedział i dalej siedzi, bo w Zabrzu też przegraliśmy, choć nasz styl był zdecydowanie lepszy. Jestem przekonany, że drugi taki mecz jak z Polonią już nam się nie powtórzy i będziemy te punkty gdzieś tam zbierali. Przed nami decydujący okres, bo gramy trzy mecze u siebie w końcówce rundy jesiennej i tutaj będzie trzeba zdobyć jak najwięcej punktów.

Dziewięć punktów, po ewentualnych trzech domowych zwycięstwach, może nie wystarczyć do wydostania się ze strefy spadkowej.

- Dla nas to nie ma znaczenia, czy będziemy zimować nad kreską czy nie. Są drużyny, które praktycznie cały sezon były nad kreską, a w końcówce zaliczały porażkę i spadały z ligi. Liczy się to co będzie po trzydziestej kolejce.

W kim widzisz głównego rywala do walki o utrzymanie?

- Zespołów, które prezentują podobny do nas potencjał i dziś jadą na szczęściu jest mnóstwo. Taki Piast Gliwice, to w ogóle nie ma od nas lepszego zespołu, a umiał wygrać cztery spotkania, po których doznał czterech porażek. Nie podniecajmy się tym, ze ktoś w tej lidze zdobył w czterech meczach dwanaście punktów. Wiadomo, ze to jest jakiś kapitał, ale dwie czy trzy porażki mogą to wszystko odmienić.

Spadek, to jest coś, co za piłkarzem ciągnie się bardzo długo i często rzutuje na jego dalszą karierę. 

- Zawsze w piłce walczy się o swoje nazwisko i o jak najlepsze miejsce w tabeli. Mam nadzieję, że ta determinacja, która w nas drzemie zdominuje nas w końcówce rundy i wszyscy pojmiemy, że nie tylko spadek, ale każdy mecz jest grą o własną twarz i tylko zwycięstwa ją chronią.

Wychodząc na boisko możesz być na szczycie, a schodząc z niego już na samym dnie.

- Taka jest piłka nożna i każdy z nas, kto w nią gra ma tego świadomość. Tutaj nie ma żadnych reguł. Zdobywasz mistrzostwo Polski i masz problemy, spadasz z ligi, a każdy cię pociesza i gratuluje walki do końca. Futbol jest tak piękną i zwariowaną grą, że nie da się jej przewidzieć.

Komentarze (2)
avatar
paawloo123
8.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W przyszłym sezonie Bełchatów przyjeżdża do nas na mecz ligowy!Niestety grają słabiutko i każdy ich jedzie jak chce.W zeszłym sezonie nie chciałem żeby spadli,ale teraz to po prostu nie wypada. Czytaj całość
avatar
Dwlodz
8.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Madej użył analogii 4 zwycięstw do Widzewa...trochę go boli :)
Gdyby nie miał namieszane w głowie nie bujał by się taki gwiazdor w marnych klubikach po dnie tabeli...trzeba cierpieć za nie wypa
Czytaj całość