Marcin Ziach: W ostatnich sezonach drużyny, które na tym etapie plasowały się w strefie spadkowej spadały z ligi. GKS Bełchatów jest dziś ostatni...
Tomasz Wróbel: My jednak jeszcze się z tą ligą nie żegnamy. W ostatnim tygodniu wiele rozmawialiśmy i analizowaliśmy nasze ostatnie mecze. W każdym z nich powtarzał się ten sam błąd, który kosztował nas utratę bramki i w konsekwencji kolejne porażki. Z Pogonią zagramy już zupełnie inaczej. Zamierzamy postawić na dobrą realizację założeń taktycznych, bo ona jest wykładnikiem wyniku.
Przyczyny słabej formy na początku sezonu są dla was powodem do zastanowienia, czy czuliście, że może to wszystko tak wyglądać?
- Każdy z nas chciałby, żeby ta drużyna sprawowała się jak najlepiej. Z drugiej strony wszyscy mamy świadomość, że mamy swoje problemy. Wielu ludzi jest kontuzjowanych, nie ma też co ukrywać, że większość drużyn w tej lidze ma na tę chwilę w swoich kadrach zawodników od nas lepszych. Każdy z nas robi co tylko może, ale efekt jest jaki jest.
Jesteście słabi nieco na własne życzenie, bo w rezerwach klubu grają Kamil Kosowski i Mate Lacić, gracze o marce uznanej.
- Na pewno z tymi chłopakami wartość naszej drużyny poszłaby w górę, ale to nie jest moja decyzja i ja nie chciałbym pobudek, jakimi kierowali się działacze komentować. Dla mnie to są ludzie, którzy mogą dać tej drużynie jakiś pozytywny bodziec i wpłynąć na wzrost jakości naszej gry. Ktoś jednak podjął taką, a nie inną decyzję i nie mamy na to większego wpływu.
Dziś jesteście największym outsiderem tej ligi, z raptem jednym zwycięstwem w dziesięciu meczach.
- Tragedia, bo inaczej nie można tego nazwać. Każdy z nas miał świadomość, że ten sezon będzie dla klubu ciężki, ale nie spodziewaliśmy się, że może to wyglądać tak fatalnie. Na pewno mając na uwadze zmiany organizacyjne, jakie w klubie zaszły nasze cele na ten sezon były znacznie bardziej przyziemne, ale nie spodziewaliśmy się, że po dziesięciu kolejkach będziemy jedną nogą w I lidze. Chcieliśmy raczej jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie, ale na tę chwilę to wszystko wygląda dramatycznie.
Może punktów byłoby więcej, gdyby ktoś w tym zespole umiał regularnie trafiać do siatki. Tymczasem na ataku gra nominalny pomocnik.
- Musimy sobie radzić z tym co mamy, a działacze pewnie robią wszystko, byśmy na wiosnę byli silniejsi. My musimy przygotować im pole do popisu na rynku transferowym, utrzymując szanse na ligowy byt.
Po odejściu PGE w Bełchatowie są jeszcze argumenty, by o utrzymanie walczyć, czy może lepiej przeboleć to wszystko w I lidze i wrócić silniejszym?
- Chciałbym wierzyć, że zrobimy wszystko, że jeszcze w tym sezonie będziemy w stanie się podnieść i udowodnić, że za rok jesteśmy w stanie dalej grać wśród najlepszych drużyn w kraju, ale tutaj nie ma co mydlić oczu. Każdy z nas zdaje sobie sprawę jak drużyna z Bełchatowa w tym sezonie wygląda i jak okrojonym potencjałem kadrowym dysponuje. Nie ma co rzucać buńczucznych zapowiedzi, bo potem długo się to za tobą ciągnie.
Nie pokusisz się zatem o stwierdzenie, że GKS w tym sezonie na pewno się w T-Mobile Ekstraklasie utrzyma?
- Na nazwisko czasami pracuje się bardzo długo, a można je sobie spier....ć w trakcie jednej rundy czy jednego sezonu. Bardzo bym chciał, żebyśmy to utrzymanie wywalczyli, bo spadek wpisany w CV jeszcze żadnemu piłkarzowi nie pomógł.
Optymizmem twoje wypowiedzi po oczach jednak nie biją.
- Nie brakuje mi wiary, że to wszystko zakończy się dobrze. Jestem też optymistą, ale umiarkowanym, bo nade wszystko jestem realistą. Ciężko mi tutaj powiedzieć, że na pewno się utrzymamy, bo jestem człowiekiem, który nie rzuca słów na wiatr. Widać jak wygląda tabela, jak to wszystko się kształtuje. Peleton nam uciekł i na dole zakopały się trzy drużyny, które będą o ten byt walczyć. Zagłębie nam odskoczyło, ale możemy minąć Podbeskidzie. Wynik naszego meczu z Pogonią będzie bardzo istotny dla dalszego biegu wydarzeń w końcówce rundy jesiennej.
Maruderów tak naprawdę zostało dwóch, bo KGHM Zagłębie Lubin nieco się z tego grona wybija.
- Nie da się ukryć, że w Lubinie mają najsilniejszą z tego grona drużynę, która potrafi grać w piłkę i raczej nie będzie walczyć o utrzymanie do samego końca. Dodatkowym plusem po ich stronie jest też silna organizacja klubu, która u nas trochę kuleje. Musimy mieć nadzieję, że uda nam się do tej bezpiecznej strefy tabeli dostać i potem w niej utrzymać, a na razie niewiele na to wskazuje.
GKS Bełchatów należy do klubów, które dziś organizacyjnie od średniej polskiej elity odstają?
- Nie będę komentował sytuacji w klubie, bo to mogłoby zostać przyjęte opacznie. Powiem jednak, że twardo stąpam po ziemi i jak coś jest białe, to nie powiem, że jest czarne i na odwrót. Jest jak jest, a my chcemy zrobić wszystko i dla siebie, i dla kibiców, żeby te punkty ciułać i zostawić sobie na wiosnę szansę na utrzymanie w lidze w tym sezonie.
Kibice wam nie pomagają. Na trybuny przychodzi ich raptem garstka.
- Realia są takie, że nie mieszkamy w największym mieście i to przekłada się na frekwencję. Wiadomo, że jest w tej lidze wiele klubów, które mogą poszczycić się większą frekwencją, ale my swoich fanów mamy, oni ten klub kochają i chcemy im dać trochę radości.
Gdzieś po głowach chodzi wam, co będzie jeżeli się nie uda?
- Ciężko byłoby wychodzić na boisko z myślą o tym, co czeka nas za pół roku czy za rok. Przede wszystkim musimy zrobić wszystko, żeby ten klub utrzymać, żeby powalczyć o nasze nazwiska i przestać się błaźnić przed całą Polską.
Pogoń Szczecin to zespół dla was do pokonania?
- Zawsze są szanse, żeby mecz wygrać. Gramy o trzy punkty, bo głupotą byłoby wyjść na boisko z nadzieją, że uda nam się zdobyć jeden. Bardzo byśmy chcieli zagrać wreszcie dobry mecz i zgarnąć całą pulę. Boisko zweryfikuje nasze możliwości, ale my wierzymy, że w końcu się uda.