Awans nie dla Radomiaka?

Radomiak Radom to beniaminek II ligi. Zespół jak na razie w rozgrywkach spisuje się bardzo dobrze i jest blisko czołówki. Czy jednak jest w stanie awansować na zaplecze ekstraklasy?

Sobotnie spotkanie pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Radomiakiem Radom nie było pasjonującym widowiskiem. Nie sprzyjały temu na pewno warunki atmosferyczne, ani stan murawy. Remis nie zadowolił jednak żadnej z ekip. - Spotkanie nie należało do łatwych. Nie sprzyjało temu na pewno boisko. Stal ustawiła się na własnej połowie i próbowała bronić dostępu do swej bramki. Próbowaliśmy grać bokami, ale rywale zneutralizowali nasze poczynania. Wynik remisowy nas nie satysfakcjonuje. Chcieliśmy przełamać naszą niemoc wyjazdową. Nie udało się - powiedział golkiper Radomiaka Piotr Banasiak.

Stalówka gola zdobyła z rzutu karnego, który był ewidentny. - Nasz zawodnik miał kontakt z piłkarzem Stali - powiedział opiekun beniaminka Armin Tomala. Z kolei bramkarz ekipy z Radomia, który był stosunkowo blisko całego zdarzenia, stwierdził, że arbiter wcale nie musiał wskazywać na wapno: - To taki miękki rzut karny. Nasz zawodnik wystawił nogę, rywal to wykorzystał, fajnie zanurkował. Sędzia w tej sytuacji odgwizdał jedenastkę, ale tak naprawdę mój tego nie zrobić.

Radomiak może mówić o sporym szczęściu, bowiem Stalowcy nie wykorzystali kilku naprawdę dogodnych okazji na zdobycie kolejnych bramek. - W drugiej połowie to my operowaliśmy piłką, konstruowaliśmy akcje, a Stal miała tak naprawdę trzy sytuacje, którymi mogli nas skarcić. Na szczęście nie uczynili tego. My jednak też mogliśmy się pokusić o gola. Mieliśmy strzał w słupek. Nie wpadło jednak nic. Jest remis, a chcieliśmy wygrać te zawody - dodał bramkarz Radomiaka.

Goście chcieli wygrać, aby przełamać przede wszystkim niemoc wyjazdową w tym sezonie, a także zwyciężyć po raz pierwszy w historii na stadionie Stali. Ta sztuka im jednak nie wyszła. - Na wyjazdach idzie nam ciężko. Nie możemy wygrać. Przeglądałem także historię spotkań ze Stalówką i faktycznie jeszcze w Stalowej Woli nie udało się wygrać Radomiakowi. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wygramy - kontynuuje Banasiak.

Radomianie w lidze jak na razie prezentują się bardzo dobrze. Do miejsca premiowanego awansem zespół traci siedem oczek. W klubie nie ma jednak ciśnienia na wywalczenie awansu. - Mamy cel taki, aby wygrać jak najwięcej spotkań. Radomiak nie jest gotowy na awans w tym roku. Chcemy zająć w lidze jak najwyższe miejsce. Jeśli byłaby lokata premiowana awansem, to zapewne nikt w Radomiu nie płakałby z tego powodu - argumentuje golkiper beniaminka.

Na pewno jednak marzeniem zawodników, działaczy, kibiców czy nawet władz miejskich jest gra Radomiaka na zapleczu ekstraklasy. Wszystko jednak wiąże się ze sporym nakładem finansowym, bowiem ostatnie lata pokazują, że wcale nie jest łatwo grać na takim poziomie. - Klub musi być poukładany, przede wszystkim finansowo. Nas wspiera miasto plus sponsorzy. Myślę, że gdybyśmy awansowali, to tych sponsorów byłoby zapewne więcej. Radom to duże miasto, jest duże parcie na piłkę. Kibice chętnie przychodzą na stadion. Czuje się głód piłki na wysokim poziomie. Pokazał to mecz z Motorem Lublin, gdzie na trybunach pojawiło się 3000-4000 kibiców. Na więcej nie pozwala nasz obiekt. Uważam, że w pierwszej lidze byłoby i nawet po 5000 widzów. Drużyny są lepsze i jest całkiem inaczej niż tutaj. Sądzę, że miasto także wsparłoby nas mocniej. Myślę, że moglibyśmy sobie poradzić w wyższej lidze - zakończył Piotr Banasiak.

Źródło artykułu: