W 64. minucie sobotniego meczu przy Konwiktorskiej Mariusz Magiera spóźnił się ze wślizgiem i wyciął szarżującego w polu karnym Tomasza Brzyskiego. Sędzia Daniel Stefański bez wahania wskazał na jedenasty metr, a piłkę na "wapnie" ustawił Teodorczyk. Snajper Czarnych Koszul uderzył źle, Łukasz Skorupski piłkę odbił, a dobitka przewrotką w wykonaniu młodego napastnika nie przyniosła pożądanego rezultatu.
Poloniści stracili tym samym szansę na objęcie prowadzenia, a rzut karny w wykonaniu Teodorczyka był czwartą "jedenastką", którą w czterech ostatnich meczach zmarnowali piłkarze Czarnych Koszul.
- Będziemy szukać na pewno jakiegoś psychologa. Może przez tydzień uda nam się to jakoś naprawić. Na pewno sprawa jest nie lada poważna. Nie bagatelizuję tego, ale proszę nam zaufać, na pewno sobie z tym jakoś poradzimy - zapewnił po meczu z Podbeskidziem, w którym karnego zmarnował Paweł Wszołek, trener polonistów Piotr Stokowiec.
Tego, czy jego drużynie z problemem udało się uporać, nie wiadomo, bo do wykonania rzutu karnego w meczu z Górnikiem wyznaczony był nie Teodorczyk, lecz Władimir Dwaliszwili. - Uderzać miałem ja, ale zrobił to Łukasz - przyznał ze spokojem po meczu gruziński napastnik. Rozwagę w trakcie konferencji prasowej zachował także Stokowiec. - Pierwszy do karnego wyznaczony był Dwaliszwili, ale to już nie ważne, nie ma co polować na czarownice. Ja jako trener biorę na siebie pełną odpowiedzialność za to, co się stało - nie krył doświadczony szkoleniowiec.
- Razem wygrywamy, razem przegrywamy. Na pewno Łukasz w trakcie tygodnia dostanie duże wsparcie, zarówno ode mnie, jak i od drużyny. Błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi. Czy szybka zmiana była dla Teodorczyka karą? Proszę o następne pytanie - dodał Stokowiec.
Nie wiadomo, czy Polonia objęłaby prowadzenie, gdyby Dwaliszwili podszedł do piłki zamiast Teodorczyka. W sytuacji, w której "jedenastkę" marnuje jednak zawodnik do niej niewyznaczony, zasługuje on na naganę. Trudno się więc dziwić zachowaniu samego Teodorczyka, który po zakończeniu meczu błyskawicznie przemknął obok dziennikarzy, nie mówiąc ani słowa. Gdyby nie jego niesubordynacja, Czarne Koszule mogłyby zostać nawet liderem T-Mobile Ekstraklasy.