Śmialiśmy się oglądając skrót meczu Piasta - rozmowa z Ireneuszem Jeleniem, napastnikiem Podbeskidzia Bielsko-Biała

Podbeskidzie przegrało z Piastem i nadal jest w bardzo złej sytuacji. Mimo to bielszczanie prezentują się z meczu na mecz coraz lepiej, co cieszy wszystkich, którzy są związani z Góralami.

Sebastian Kordek: Przegrywacie kolejny mecz i nadal w swoim dorobku macie zaledwie pięć punktów. Wasza sytuacja robi się coraz gorsza.
Ireneusz Jeleń:

Zgadza się, nie jest zbyt ciekawie, ale mecz z Piastem mógł się inaczej potoczyć. W pierwszej połowie mieliśmy kilka dogodnych okazji do strzelenia bramki, w tym trzykrotnie dochodziliśmy do sytuacji sam na sam z bramkarzem. Niestety ani razu nie udało nam się zdobyć gola, a szkoda. Gdybyśmy to uczynili, to na pewno grałoby nam się dużo dużo łatwiej. Wydaje mi się, że Piast niczego nie pokazał, dlatego udałoby nam się dowieźć zwycięstwo do końca w przypadku wyjścia na prowadzenie. Jak to się mówi - niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i gospodarze wykorzystali nasz jeden błąd i strzelili bramkę.

Pocieszeniem może być to, że od meczu z Lechią Gdańsk wasza dyspozycja rośnie.

- Nasza gra na pewno wygląda lepiej. Z Lechią graliśmy chaotycznie, w ogóle nie było ustawienia i rywal to wykorzystał. Przegraliśmy 2:3. Wtedy przyszedł trener Marcin Sasal i poukładał drużynę. Z meczu na mecz wyglądamy lepiej i chcieliśmy to pokazać z Piastem, co po części się udało, ponieważ stworzyliśmy dużo okazji, jak na spotkanie wyjazdowe. Trzy punkty były na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło wykorzystać jedną sytuację i gospodarze na pewno by się nie podnieśli.

W pierwszej połowie to wy byliście stroną przeważającą, ale po zmianie stron Piast przejął inicjatywę i zepchnął was do obrony.

- Zgadza się. Pierwsza odsłona była zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Byliśmy drużyną lepszą i stworzyliśmy sobie wiele sytuacji bramkowych. Niestety nie prowadziliśmy do przerwy i był wynik remisowy. Wiedzieliśmy, że od samego początku drugiej połowy Piast będzie chciał na nas "siąść" i tak też zrobił. Chcieliśmy ten atak przetrwać, bowiem gliwiczanie byli wtedy stroną dominującą.

Jednak mieliście swoje szanse po zmianie stron. W najlepszej znalazłeś się ty, ale bramki nie zdobyłeś.

- Bardzo żałuję tej sytuacji. Udało mi się już minąć bramkarza i wydawało mi się, że mam przed sobą tylko pustą bramkę, więc od razu uderzyłem. Na moje nieszczęście w ostatniej chwili obrońca wybił piłkę na rzut rożny.

Gdybyś wtedy skierował piłkę do siatki, to Piast miałby ogromny problem z wygraniem całego spotkania.

- Jak najbardziej. Mi nie udało się zdobyć bramki w idealnej wręcz sytuacji, bowiem widziałem już pustą bramkę i gola. Do tego doszły jeszcze niewykorzystane okazje z pierwszej połowy. Brakuje nam farta i szczęścia, co było widać na boisku. Szkoda, bo mamy bardzo mało punktów. Teraz niezależnie od tego czy będziemy grać u siebie czy na wyjeździe, to musimy myśleć tylko o trzech punktach. Do Gliwic również przyjechaliśmy po pełną pulę, ale do domów wracamy z pustymi rękoma. Szkoda, bo zwycięstwo w takim meczu było bardzo blisko.

Jakie założenia nakreślił wam trener przed tym spotkaniem?

- Przede wszystkim mówił, żebyśmy grali uważnie w obronie. Wiedzieliśmy, że Piast gra tylko długą piłką na Kędziorę, więc chcieliśmy go wyłączyć z podań. Napastnik gospodarzy miał mieć podwajane krycie, żeby nie mógł się urwać naszym obrońcom. Przed meczem oglądaliśmy na odprawie całą taktykę Piasta i mogę śmiało powiedzieć, że jest to najsłabsza drużyna, z którą grałem od czasu, kiedy jestem w Podbeskidziu. Mimo to gliwiczanie mają bardzo dużo punktów przewagi nad strefą spadkową, a my jesteśmy na przedostatnim miejscu.

Piast od początku sezonu był chwalony za ładny dla oka styl i futbol "na tak". Tym razem jego gra jednak troszkę szwankowała i niebiesko-czerwoni zaprezentowali się słabiej, aniżeli w poprzednich spotkaniach.

- Widzieliśmy skrót meczu Piasta ze Śląskiem, który wygrał on 3:1. Jak to oglądaliśmy, to śmialiśmy się z tego. Mistrz Polski dał beniaminkowi trzy prezenty, z których ten skorzystał. Taka jest piłka. Kto wykorzysta błąd ten wygrywa i tym razem, to my go popełniliśmy i przegraliśmy. Byliśmy uczuleni na to, żeby bardzo dokładnie kryć zawodników rywala w polu karnym, ale raz nam się to nie udało. Napastnik Piasta znalazł się sam, uderzył głową i zdobył bramkę.

Na Okrzei zawitała grupa kibiców z Bielska. Pomogli wam w lepszej grze?

- Na pewno tak. Bardzo im dziękujemy za doping. Wiadomo, że kibice są potrzebni w piłce, i jeśli jest kulturalne wsparcie, to zachęca nas to do walki na boisku.

W następnej kolejce zmierzycie się z Lechem Poznań, zatem duże wyzwanie przed wami.

- Myślimy już o najbliższym starciu z Lechem, bo po raz kolejny trudne zadanie przed nami. Wiadomo, że poznaniacy grają dobrą piłkę i skupiają się na atakach pozycyjnych. Trzeba przyjąć taką taktykę, żeby udało się zdobyć jakieś punkty, bo nam ich brakuje.

Jakie masz plany na przyszłość? Myślisz długoterminowo o Podbeskidziu?

- Przede wszystkim skupiam się na tym, żeby drużyna zdobyła w tych trzech ostatnich meczach jak najwięcej punktów. Będę robił wszystko, żeby pomóc zespołowi. Dla mnie najważniejsze jest teraz Podbeskidzie, bo chcę mu pomóc wyjść z tego dołka. Natomiast nie tylko ja gram, więc musimy sobie pomagać nawzajem.

Liczysz na powrót do reprezentacji Polski?

- Nie. W tej chwili skupiam się tylko na tym, żeby wrócić do jak najlepszej formy. Przez ostatnie kilka miesięcy grałem bardzo mało, więc cieszę się, że teraz mam ku temu sposobność. Fajnie, że wytrzymuję te 90 minut, bowiem były obawy, że nie dam rady. Jeśli powrócę do optymalnej dyspozycji, to zobaczymy co się wydarzy.

Źródło artykułu: