Już niebawem reprezentacja Polski w towarzyskim spotkaniu zmierzy się z Macedonią. Waldemar Fornalik na tę potyczkę powołał zawodników występujących na co dzień w polskiej ekstraklasie. Dziwić może to, że wśród piłkarzy, którzy dostąpią zaszczytu gry z orzełkiem na piersi, znalazł się obrońca KGHM Zagłębia Lubin - klubu, który na przekroju całej rundy jesiennej nie zachwycał. - Nie spodziewałem się tego powołania - mówił sam powołany zawodnik po ostatnim spotkaniu ligowym. W sobotę Miedziowi byli zdecydowanie lepsi i pewnie pokonali Wisłę Kraków. Bartosz Rymaniak, bo o nim mowa, na boisku przebywał od pierwszej do ostatniej minuty. - Grało mi się normalnie w tym meczu. Chciałem tylko nie popełnić błędu, by udowodnić ludziom, którzy różnie mówią na mój temat, że to powołanie nie było jakąś pomyłką. Trener coś we mnie zauważył. Sam się nie powołałem. Nie otrzymałem go za ładne oczy, ale za jakąś grę - wyjaśnił defensor.
Piłkarze z Lubina mieli bardzo dobry koniec rundy jesiennej. Początek sezonu w wykonaniu Zagłębia był jednak fatalny. - Początek rundy nie był rewelacyjny w naszym wykonaniu. Nie było punktów, choć gra nie wyglądała źle. Ostatnio udało nam się przełamać na wyjeździe, ale ciągle brakowało tego zwycięstwa u siebie. Mogliśmy teraz z Wisłą nawet wygrać wyżej. Szkoda tego rzutu karnego, którego sędzia w moim przekonaniu podyktował "z kapelusza" - podsumował obrońca.