Jesteśmy drużyną, co chyba widać na boisku - zawodnicy Arki o meczu z Lechem

Kibice Arki Gdynia mają duże powody do zadowolenia, patrząc na grę swoich ulubieńców w obecnym sezonie. Żółto-niebiescy nie tylko są drudzy w tabeli po 4. kolejce ligi, ale też są jedną z dwóch drużyn, które do tej pory nie przegrały żadnego spotkania. Po ostatnim meczu, wygranym z faworyzowanym Lechem, grę swojej drużyny dla SportoweFakty.pl ocenili piłkarze Arki.

Marcin Patoła
Marcin Patoła

Pomocnik Arki, Krzysztof Przytuła, który zaliczył udany występ w niedzielę na Olimpijskiej, ocenił to spotkanie jako bardzo trudne starcie. Zaznaczył jednak, że wygrana beniaminka z Gdyni to wynik znakomitej współpracy nie pojedynczych zawodników, lecz całej drużyny, która włożyła wiele serca w to spotkanie. - To było bardzo ciężkie spotkanie. Wiedzieliśmy, że Lech został okrzyknięty małą polską Barceloną i rzeczywiście gra taką piłkę. Krótkie podania - one wymagają przez całe dziewięćdziesiąt minut wytrzymałości i dyscypliny. Udało się nam, i myślę, że to zasługa całego zespołu: trenera i w ogóle całej naszej drużyny. Obojętnie, czy ktoś grał czy nie grał, jesteśmy drużyną i myślę, że widać to właśnie na boisku.

Kibice żółto-niebieskich mogą być zadowoleni z atmosfery w klubie, jaką opisuje grający z numerem 29. pomocnik. Przytuła zapytany o kolegów z obrony, którym zdarzały się nieporozumienia w poprzednich spotkaniach, bronił ich i odpowiedział bardzo dyplomatycznie. - Ja myślę, że nikt nie zawodził do tej pory. Jeżeli przed meczem mamy siedem punktów w trzech spotkaniach, to czy można powiedzieć, że ktoś zawodził? - odpowiedział retorycznie.

Sprowadzony z niemieckiego Hannover 96 Dariusz Żuraw, grający na pozycji obrońcy w składzie Arki dopiero od tego sezonu, nie do końca był pewny, czy gdynianie mieli przewagę w spotkaniu z Lechem. Uważa dość skromnie, że żółto-niebieskim trochę pomógł łut szczęścia. - Piłka jest okrągła i nie zawsze wygrywa faworyt. Wydaje mi się, że zagraliśmy dobry mecz. Lech stwarzał sobie sytuacje, ale nie miał ich aż tyle co na przykład w meczu z Grasshoppers Zurych. Nie wiem, czy wygraliśmy zasłużenie, ale wygraliśmy, mamy trzy punkty i to jest najważniejsze - powiedział zadowolony Arkowiec.

Wychowanek mniej znanego szerszej publiczności klubu LZS Ostrówek zapytany także o wytyczne trenera Czesława Michniewicza na niedzielny mecz z Lechem, odpowiedział wymijająco: - Długo by o tym opowiadać, choć taktyka zostaje w szatni, a ważne jest to, co robimy na boisku. Trzeba po prostu wyjść na boisko i grać.

Dariusz Żuraw spytany o wspinanie się drużyny po szczeblach ekstraklasy i możliwość doścignięcia Wisły Kraków odpowiedział rozsądnie, nie chciał wybiegać w zbyt daleką przyszłość: - Trzeba myśleć spokojnie. My teraz gramy dwa mecze Pucharu Ekstraklasy, następnie jedziemy do Legii Warszawa i postaramy się tam zagrać o trzy punkty, jak zwykle - zakończył myśl Żuraw.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×