Austria Wiedeń to nie Milan

W I rundzie Pucharu UEFA Lech Poznań zmierzy się z Austrią Wiedeń. W wielkopolskim klubie nie ukrywano, że takie losowanie jest szczęśliwe, a rywal niezbyt groźny. Potwierdza to Kazimierz Sidorczuk, trener bramkarzy w Sturmie Graz.

- Jest chimeryczny - powiedział o zespole Austrii Wiedeń Sidorczuk w rozmowie z Gazetą Wyborczą. - Widać, że został złożony w ostatniej chwili. W klubie były ostatnio ogromne problemy, nie było wiadomo, czy Austria w ogóle wystąpi w ekstraklasie, bo miała kłopoty z otrzymaniem licencji. Z klubu odszedł Frank Stronach, który przez sześć lat włożył w niego 250-300 mln euro. Miał wielkie plany: roczny budżet 25-30 mln euro, chciał regularnie zdobywać mistrzostwa, zbudować nowy stadion, ale nie za wiele z tych planów wyszło. W Wiedniu chyba zrozumieli, że nie zawsze ogromne pieniądze gwarantują sukces. Byli dobrzy piłkarze, świetnie zarabiali, ale nie było wyników - zdradził były bramkarz reprezentacji Polski.

Jacek Bąk określił zespół z Wiednia jako połączenie rutyny z młodością. - - To nie Milan, Real czy Barcelona. Nie ma się czego bać. Owszem, przy bardzo wyrównanym poziomie, o sukcesie mogą decydować niuanse, np. właśnie większe doświadczenie. Ale każdego można ograć i z takim nastawieniem powinni wyjść na boisko lechici - dodał były piłkarz Kolejorza.

Komentarze (0)