- Myślę, że przed rozpoczęciem sezonu oczekiwania wobec naszego zespołu nie były wielkie. Wiadomo, że w letnim okienku transferowym drużyna przeszła gruntowną przebudowę. Odeszła spora liczba zawodników i w ich miejsce pojawili się nowi gracze. Trener wspominał w niektórych wywiadach, że przeszliśmy trzęsienie ziemi i faktycznie, można użyć takiego porównania. Pierwsze mecze pokazały, że jesteśmy dobrym zespołem i nie będziemy walczyć tylko o utrzymanie. Później, gdy zdobędziemy trzydzieści punktów, powalczymy o coś więcej. Przy tej rundzie można dopisać taki maleńki plusik - powiedział Mariusz Stępiński, napastnik Widzewa Łódź.
Czerwono-biało-czerwoni bardzo dobrze rozpoczęli sezon, zdobywając w pierwszych pięciu meczach trzynaście punktów, dzięki czemu wskoczyli na fotel lidera T-Mobile Ekstraklasy. Jednak w kolejnych spotkaniach łodzianie zdobywali coraz mniej punktów i zaczęli się przesuwać w dół tabeli. Co było przyczyną nagłego spadku formy widzewiaków? - Przede wszystkim inne drużyny już nas nie lekceważyły, bo wiedziały na co nas stać. Inną sprawą jest to, że my prezentowaliśmy się gorzej i nie graliśmy tego, co w pierwszych meczach. Nie byliśmy sobą i traciliśmy głupie bramki. Zdarzały nam się także przespane początki meczów, przez co ciężko było gonić wynik i coś ugrać. Skończyliśmy rundę z 21 punktami i teraz odpoczywamy, jedziemy na święta do domu. Mam nadzieję, że w rundzie wiosennej zdobędziemy tyle samo punktów, albo i więcej - przyznał młodzieżowy reprezentant Polski.
W kilku konfrontacjach Widzew Łódź pokazał się z bardzo dobrej strony i zadziwił swoją postawą kibiców, jak i piłkarskich ekspertów. Które ze spotkań z minionej rundy było najlepsze zdaniem Stępińskiego? - Ciężko wskazać jeden mecz. Moim zdaniem najlepsze były konfrontacje z Zagłębiem Lubin, Górnikiem Zabrze oraz Śląskiem Wrocław - mówił.
Widzewiacy rozegrali również kilka słabych meczów, o których chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Jednego z tych spotkań nie wspomina zbyt dobrze najmłodszy widzewiak. - Szczególnie dobrze nie wspominam meczu z Legią Warszawa, który będzie śnił mi się po nocach. Marzyłem o tym, żeby urwać jakieś punkty Legii, ale nie udało się. Mam nadzieję, że może w następnej rundzie ta sztuka nam się uda. Ale to już nie będzie w Warszawie, tylko u nas. Marzyłem po prostu, żeby zdobyć na Legii jakieś punkty. Ten mecz będę pamiętał do końca życia - przyznał widzewiak.
Brązowy medalista tegorocznych mistrzostw Europy U-17 był jednym z odkryć rundy, potwierdził, że ma zadatki na wielką karierę. Jak młody zawodnik ocenia swoją postawę w trwających rozgrywkach? - Powiem szczerze, że przed rundą moim marzeniem było strzelić dwie bramki. Zakładałem sobie, że jak je strzelę, to będzie OK. Strzeliłem trzy i zaliczyłem jedną asystę, a w większości meczów wchodziłem z ławki rezerwowych. Jest jeszcze dużo do poprawy, ale myślę, że przy moich występach można dostawić maleńki plusik. No i był to jakiś krok do przodu w mojej karierze. Trzeba zapytać trenera, jak to wyglądało z jego perspektywy. Ale wydaje mi się, że nie mam powodów do zmartwień - powiedział.
Mimo że Stępiński jest najmłodszym graczem łódzkiego Widzewa, to nie miał sobie równych, jeżeli chodzi o skuteczność. Ze wszystkich napastników łodzian zdobył najwięcej bramek, choć na murawie grał najkrócej. - No tak, tych minut nie mam za dużo, a kilka bramek jest. Przede wszystkim cieszę się z tych dwóch ostatnich meczów, bo zagrałem w nich w bardzo dużym wymiarze czasowym i rzeczywiście mogłem pokazać co potrafię. Oczywiście zdarzały mi się błędy, tak jak każdemu, ale tak naprawdę trener musi mnie ocenić. Myślę, że reszta meczów, kiedy wchodziłem i dawałem z siebie wszystko, wyglądała raz lepiej, a raz gorzej. Ale młodość rządzi się swoimi prawami. Wahania formy i dyspozycja dnia decyduje o tym, jak zagrasz - mówił.
Która ze strzelonych bramek zapadła najbardziej w pamięci "Bombardiera"? - Myślę że z tej rundy będę najbardziej pamiętał gola z Koroną Kielce, który dał nam zwycięstwo - zakończył.
[b]Bramka Mariusz Stępińskiego w meczu z Koroną Kielce (akcja od 1:57):
[/b]