W Niemczech już wielu się udało - I część rozmowy z Arkadiuszem Milikiem, napastnikiem Bayeru Leverkusen

Transfer Arkadiusza Milika był w ostatnich dniach sportowym tematem numer jeden. Sam zawodnik po parafowaniu umowy wyjechał na urlop. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przerwał milczenie.

Marcin Ziach: Wybrałeś już dom i zagospodarowałeś się w Leverkusen?

Arkadiusz Milik: Na razie nie było na to czasu. Zresztą na początku mam mieszkać w hotelu, a na poszukiwania mieszkania przyjdzie czas. Mam nadzieję, że na wyjazd ze mną zdecyduje się moja dziewczyna Jessica, a w aklimatyzacji w klubie obiecał mi pomóc Sebastian Boenish, więc mam nadzieję, że szybko uda mi się w Bayerze zadomowić.

Nie masz obaw, że transfer do Bundesligi w tak młodym wieku to skok na trochę za głęboką wodę?

- Nie patrzę na to w ten sposób. Jestem nastawiony pozytywnie, a gdyby tak nie było, to pewnie bym się nie zdecydował na wyjazd. Wierzę, że dzięki temu wyjazdowi będę lepszym piłkarzem i wszystko potoczy się po mojej myśli. Żadnych obaw w związku z tym transferem nie mam.

Głosy ekspertów w sprawie twojej przeprowadzki do Bayeru Leverkusen są podzielone. Brałeś ich opinię pod uwagę przy podejmowaniu decyzji?

- W ostatnich miesiącach starałem się o tym nie myśleć. Zależało mi na tym, żeby się wyłączyć i odciąć od wszelkich spekulacji. Skupiałem się na grze w Górniku i myślę, że to była najlepsza ku temu droga. Od tych wszystkich nazw klubów, które się mną interesowały naprawdę mogło się zakręcić w głowie, a ja staram się być spokojnym człowiekiem i twardo stąpać po ziemi. Robiłem wszystko, żeby mi nie odbyło. Teraz czeka mnie nowe wyzwanie, któremu będę chciał stawić czoła.

Często głos w tej sprawie zabierali także byli piłkarze Bayeru.
-

Z tego co wiem, to większość z nich popierała moją decyzję i przekonania, że w tym klubie mogę się rozwijać. Szczególnie sobie cenię opinię Jacka Krzynówka, którego pamiętam z reprezentacji Polski i bramek strzelanych w barwach Bayeru Realowi Madryt i AS Romie. Chciałbym pójść w jego ślady.

Kiedy tak naprawę przesądziła się sprawa, że wybierasz Aptekarzy?

- Dokładnie nie wiem, ale wszystko rozegrało się w ciągu ostatnich dwóch tygodni od zakończenia ligi. W trakcie rundy jesiennej żadnych rozmów nie prowadziłem, bo byłem sercem z chłopakami z Zabrza. Nie mogłem grać, ale całą swoją uwagę poświęcałem mojemu zespołowi.

Jak chłopaki z Górnika przyjęli wieść o twoim transferze do Leverkusen?

- Było dużo żartów i śmiechu, że w końcu w klubie będą pieniądze. Życzyli mi jednak powodzenia i żebym się dalej rozwijał. Patrząc z perspektywy Górnika szkoda mi odchodzić, bo jesteśmy dopiero na półmetku sezonu i była szansa na wiosnę powalczyć o coś więcej. Mam nadzieję, że beze mnie też dadzą radę i zajmą miejsce na podium.

Twoją decyzja o odejściu z Zabrza nie był zachwycony trener Adam Nawałka.

- Bardzo dużo trenerowi Nawałce zawdzięczam i łączyły nas naprawdę dobre relacje. Przez półtora roku współpracy z nim poczyniłem spore postępy i nigdy mu tego nie zapomnę. Myślę jednak, że trener dobrze wiedział, że zależy mi na rozwoju i dlatego zdecydowałem się na ten transfer. Samej decyzji z nim nie konsultowałem, ale też nie powinien on mieć mi tego za złe.

Co udało ci się już w Niemczech zobaczyć? Podobno oglądałeś ostatni mecz Bayeru z Hamburgerem SV.

- Byłem na tym spotkaniu, a wcześniej przeszedłem testy medyczne, obejrzałem bazę treningową i praktycznie całe miasto. Leverkusen nie jest jakąś metropolią. W centrum praktycznie nie ma bloków czy wieżowców. Dominują domki jednorodzinne. Można odnieść wrażenie, że tak każdy każdego zna i każdy o każdym wszystko wie. Spore wrażenie zrobiły też na mnie boiska treningowe, o których w Polsce póki co można tylko pomarzyć. Kiedy na to wszystko patrzyłem gęba nie przestawała się cieszyć, bo to naprawdę coś niespotykanego.

Myśląc o transferze nastawiałeś się na Bundesligę, czy priorytetem było to, by był to klub z silnej zachodniej ligi?
-

Nie myślałem tylko o Niemczech, ale nie ukrywam, że ten kierunek wydawał mi się najbardziej optymalny. Zaważyło przede wszystkim to, że liga jest silna, a Polacy mimo to grają w niemieckich klubach i radzą sobie bardzo dobrze. I historia, i ostatnie lata pokazują, że w Bundeslidze polscy zawodnicy potrafią zrobić dużą karierę. Dlatego właśnie nikt mi nie wmówi, że się nie da, bo po przykładzie moich poprzedników na niemieckich boiskach widać, że się da.

Postawiłeś sobie jakieś cele już na rundę wiosenną? Wiadomo, że na początku o miejsce w wyjściowym składzie może być bardzo trudno...
-

Dla mnie priorytetem jest to, by grać od samego początku. Patrzę na to wszystko realnie i wiem, że szansę na odgrywanie pierwszoplanowej roli od samego początku mam niewielkie, ale lubię takie wyzwania. Podobnie było w Górniku. Przychodziłem z II ligi i musiałem udowodnić, że miejsce w wyjściowym składzie mi się należy. Na początku w Bayerze też będę walczył o to, by zyskać zaufanie trenera i pojawiać się na boisku już w pierwszych meczach rundy wiosennej.

Przeskok klasowy między T-Mobile Ekstraklasą a Bundesligą wydaje się być olbrzymi. Jak ty to postrzegasz?
-

Za trenera Nawałki treningi też były bardzo ciężkie, ale efekty przychodziły bardzo dobre. Ja jestem gotowy do wytężonej pracy i liczę, że braki, jakie się mogą na początku pojawiać uda mi się szybko zniwelować. Nie sądzę jednak, by po półtora roku katorżniczej pracy pod okiem tak uznanego trenera braki fizyczne były poważne. Jedynym problemem na tę chwilę może być język, bo wcześniej uczyłem się głównie angielskiego. Na szczęście klub zapewnia prywatnego nauczyciela, więc powinienem szybko te trudności zażegnać.

Źródło artykułu: