Łukasz Radliński: Wisła zagrała słaby mecz

Łukasz Radliński to w tym sezonie pierwszy bramkarz Warty Poznań. Oczekiwania wobec niego były duże, bowiem miał zastąpić Jakuba Szmatułę, który w zeszłym sezonie wielokrotnie ratował poznaniaków przed utratą punktów. Radliński powrócił do Zielonych po epizodzie w Wiśle Płock. W środę Warta zmierzyła się właśnie z Nafciarzami. Mimo zwycięstwa 3:2, 25-letni golkiper nie będzie mógł tego meczu wspominać zbyt miło.

Poznaniacy pokonali Wisłę 3:2, a mecz rozpoczął się dla nich bardzo dobrze, bo szybko objęli dwubramkowe prowadzenie. - Przede wszystkim cieszymy się z trzech punktów, bo łatwo nie było. Wygrywaliśmy 2:0, przydarzył mi się błąd i było nerwowo. Na szczęście doprowadziliśmy do wyniku 3:1 i tak zeszliśmy na przerwę. W drugiej połowie wydaje mi się, że kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Niepotrzebnie daliśmy sobie tylko strzelić drugą bramkę - opisuje przebieg spotkania w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Łukasz Radliński.

Bramkarz Warty popełnił w 19. minucie fatalny błąd, który zakończył się kontaktową bramką dla gości. Niegroźny strzał Łukasza Grzeszczyka zza pola karnego "skozłował" przed Radlińskim i futbolówka wpadła do siatki. - Piłka odbiła się od kępy murawy przed moimi rękoma. Z prawej strony bramki jest akurat bardzo nieprzyjemnie - opowiada 25-letni zawodnik. Nie była to jednak pierwsza kuriozalna bramka w tym spotkaniu, bo pierwsze dwa trafienia dla Warty również padły po błędach płocczan. - Nie chcę oceniać ich postawy. To nie moja sprawa - mówi Radliński.

Przed przerwą Tomasz Bekas podwyższył prowadzenie Zielonych. Wisła zdobyła w drugiej połowie jeszcze jednego gola i do ostatniego gwizdka sędziego było bardzo nerwowo. Dramatyczne końcówki stają się specjalnością Warty, gdyż to nie pierwsze takie spotkanie. Tym razem jednak wszystko skończyło się dla poznaniaków happy endem. - Niepotrzebnie znowu tracimy druga bramkę i robi się nerwowa atmosfera. Był to taki kolejny mecz, bo z GKS była nerwówka i straciliśmy bramkę w końcówce. Teraz mogło być podobnie, ale na szczęście udało się dowieźć wynik do końca - dodaje bramkarz Warty.

Wisła w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań. Ma na swoim koncie tylko dziewięć punktów, ale na boisku zdobyła jeszcze trzy, które jednak zostały płocczanom zabrane. W Poznaniu podopieczni Mirosława Jabłońskiego nie byli zbyt silnym zespołem. - Wydaje mi się, że zagrali słaby mecz. Z tego co wiem, to mecze u siebie grali o wiele lepiej. Wygrali również z Kmitą Zabierzów na wyjeździe po lepszej grze - twierdzi Radliński.

Warta obecnie zajmuje 8. miejsce w tabeli I ligi i ma na swoim koncie jedenaście punktów. Nie jest to zły dorobek, ale poznaniacy nie są do końca usatysfakcjonowani. - Mogło być ich więcej. Mogliśmy dowieźć zwycięstwo w Turku, ale dwa punkty straciliśmy 30 sekund przed końcem. Z GKS straciliśmy bramkę w 88. minucie. Brakuje tych czterech punktów, ale ogólnie jest raczej OK - ocenia "Radlina", który nie zastanawia się na co stać Wartę w tym sezonie. - My gramy ze spokojem i patrzymy na kolejny mecz. Teraz jedziemy do Opola po trzy punkty. Zobaczymy jak się zakończy ta runda.

Komentarze (0)